czwartek, 14 stycznia 2016

An unexpected guest...

Wczoraj miałem popołudniową wizytę duszpasterską u siebie w domu. Najlepiej to byłoby wtedy, gdybym miał pracę – zero problemu, bo nie ma mnie w domu; zwyczajnie po prostu. Niestety, wciąż pozostaję na bezrobociu i w dodatku rysują się marne perspektywy na zmianę tego statusu oraz w dodatku nie mieszkam sam, zatem wyszło jak opisuję dalej.

Nie wiem, kto i z jakiej przyczyny akurat musiał tutaj w Polsce ustalić kiedyś dawno temu, żeby ksiądz nawiedzał każdego z nas, który znajduje się i rezyduje na swoim w ustalonej odległości od pobliskiego kościoła, zwanego potocznie parafią. Hiszpanie podobno też są bardzo (jeśli nawet nie mocniej niż mieszkańcy kraju między Bugiem a Odrą) pobożni, a mimo to żadnego kapłana u nich ciężko w domostwach wypatrywać (przynajmniej ja i wujaszek Google nic o tym nie wiemy).

Mój kolega z podstawówki zawsze mawiał, że zbieranie pieniędzy w domu modlitwy i w trakcie odwiedzin przedstawiciela kleru jest tzw. „haraczem po legalu”. Wszystko jasne, zatem nie muszę chyba objaśniać, o co chodzi. Gdyby się tak zagłębić w ten temat, wówczas może okazałoby się, że rzeczywiście uczestniczymy w niezłym procederze, zorganizowanym na wielką skalę.

Obecnie trwa jeszcze wyniszczanie kraju poprzez zasypywanie różnymi niefortunnymi projektami ustaw wiadomo kogo i gdzie, w tym właśnie jedna mówi o zwiększeniu finansowania eklezjastów. Moje pytanie za 5 PLN brzmi: w jakim celu oraz dlaczego ciągle wyciąga się kasę na wszelakie pierdoły od tzw. Skarbu Państwa, czyli podatników? W domyśle: cennik usług trzeba przecież zmienić tudzież nowe auto zakupić, prawda.

Wracając do tematu: sama pogadanka trwała może z 10 minut. Zegarek mi się sypnął znowu, toteż oddałem go do naprawy, czyli reasumując: nie patrzyłem zbyt dokładnie na telefon; trudno, a szkoda. Przebieg: zostałem zapytany o przyczynę braku zajęcia zarobkowego, 1 nader szybko zaśpiewana kolęda w tempie znacznie odbiegającym od rutynowego 33 i 1/3, szelest koperty ze środkami płatniczymi - już gościa nie było. Spróbowałby tylko pouczać. Takie coś „na odwal się”, ot co. Hipokryzja, brak szacunku i kultury – na pierwszym miejscu. A gdyby zwykły człowiek tak zrobił, natychmiast usłyszałby napiętnowanie z ambony, anatemę, itd.

Parodia normalnie. A śmiechu było co niemiara także u innych ludzików, zresztą sami zobaczcie poniżej. Ja już niestety nie potrafię się śmiać, bo strasznie mnie brzuch rozbolał. Sera nie jadłem, gwoli uprzedzam nadciągające znikąd pytanie. Może do przyszłego tygodnia mi przejdzie, pożyjemy zobaczymy.

14 komentarzy:

  1. Dzisiaj będzie po polsku co by wujaszkowi Google dać odetchnąć:) plus jest taki, że następna wizyta dopiero za rok, a przez ten czas wiele zdarzyć się może:) u mnie we wtorek był ten wielki dzień ale moje tete a tete z księdzem ograniczyło się do minięcia się na schodach. ja w górę, on w dół. z Ciccino ustaliliśmy, że kolędy nie przyjmujemy, tego się trzymamy i nawet nie wiemy gdzie mamy parafię:))))) a parę groszy w kieszeni więcej się przyda np.na karmę dla Sprytki;) u rodziców kolędował w niedzielę. moja siostra podobno schowała się w swojej pracowni by tam przeczekać udając, że jej nie ma i uniknąć pytań w stylu czemu za mąż nie wychodzi, dzieci nie rodzi, do kościoła nie chodzi itd. oczywiście wciągnęła rodziców w tę całą intrygę i zmusiła do okłamania tak świętojebliwej osoby:)))) śmiesznie było bo ksiądz zaproponował mamie pracę na plebanii. ale odmówiła bo przecież już się w swoim życiu napracowała i czas wreszcie poleniuchować i odebrać z ZUS-u co się jej należy. jak widać kolęda to okazja do załatwienia różnych interesów. wniosek? ksiądz w dom, chowaj sie do piwnicy:)
    a teraz pooglądam filmiki:)
    udanego łykendu bez bólu brzucha;))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. od lat nie przychodzą do mnie "z kolędą", a stało się tak dlatego, że farosz(w sensie proboszcz, a do tego wychodzi na to, że wice szef diecezji) był na tyle chamski, żeby zapytać o kopertę... z resztą nie pamiętam dokładnie jak to było, że go Nestorka z domu pognała na 4 wiatry (bo ja wtedy mieszkałam gdzie indziej)... i mało mnie szlag nie trafił, jak poszłam do niego po glejt, że on łaskawie wyraża zgodę na pochówek Nestorki poza parafią, a ten mówi "nie znam tej pani"... dobrze, że byłam z adamsem, bo bym mu ciulów nawciskała, tak mnie znerwił... ale zauważyłam coś, co mi dało nadzieję na przyszłość, tz.może nie mnie,ale tym którzy do kościółka chadzają... trafiłam na księdza,młodego księdza, który nie dość, że za mszę pogrzebową nie chciał pieniędzy, ani słowem o tym nie wspomniał, to na wyraźne indagacje adamsa, kopertę przyjął, ale wyraził się bardzo jasno, że to wedle naszego uznania, bo dla niego każda ofiara jest cenna i do owej koperty nie zajrzał (bynajmniej przy nas nie) i coś mi się zdaje, że niedługo proboszczem na swojej parafii będzie, bo jak wicedziekan się dowiedział, że właśnie młody ksiądz ma być "mistrzem ceremonii" to mało go szlag nie trafił( zrobił taką minę jakby samego diabła ktoś wodą święconą oblał i go zatkało) a chwilę później w oczy nam kłamał, że to ksiądz który tylko na pogrzebie w kaplicy pokropki odstawi, a mszy w kościele rano nie będzie ( a nie wiedział, że my już po rozmowie z młodym księdzem proboszczem i tylko tego pieprzonego glejtu potrzeba)... oby młody ksiądz nie nasiąknął kłamstwem do szpiku, bo szkoda by było tak fajnego podejścia do ludziów... a i coś jeszcze muszę rzec, bo w powiecie zwyczaj taki, że ksiądz auto ma, ale każe swoje dupsko wozić po wszelakich ceremoniach a już najbardziej pogrzebowych, że niby taki dyliżans za darmo i rodzina zmarłego ma obowiązek robić mu za szofera... a młody? młody nas z bucików wywalił i mówi " mnie potrzebna zgoda choćby ustna od waszego proboszcza, a jak będzie to zadzwońcie do mnie,dojadę na cmentarz, o tej porze dzisiaj nie mam żadnej mszy ani innych zajęć to wezmę auto i przyjadę" i co ważniejsze na pogrzeb też sam przyjechał swoim autem... można? można! młody proboszcz wywarł tak dobre wrażenie na mnie i adamsie, że tenże stwierdził cyt" gdyby było więcej tak rozumnych księży, to bym całkiem być może zmienił stosunek do facetów w kieckach"...

    OdpowiedzUsuń
  3. z dziecinstwa koleda kojarzy mi sie z niesamowitym stresem,jak przypominalam sobie pacierze i inne regulki religijne,bo ksiadz odpytywal...teraz nie mam tego problemu ,bo mieszkam za granica...
    pozdrawiam ulka

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi w tym roku trafił się fajowy ksiądz po kolędzie, wyluzowany i z poczuciem humoru. Nie śpieszyło mu się wybitnie, normalnie pogadał i poszedł, kiedy przyszedł na niego odpowiedni moment. Zawsze twierdzę, że księża to też ludzie, tak jak każda inna grupa zawodowa - czy to lekarze, nauczyciele, czy informatycy - trafiają się fantastyczni i tacy, że nic tylko o kant dupy potłuc. Poza tym, przyjmowanie księdza po kolędzie, to nie obowiązek, więc nie ma się chyba co oburzać na sam zwyczaj. Wystarczy powiedzieć "nie, dziękuję". Więc wiesz, nie bronię kleru, żeby nie było, ale po prostu wydaje mi się, że różnie z tym bywa.

    OdpowiedzUsuń
  5. To dobrze , że byłeś przygotowany na wizytę księdza . Ja mieszkam w małej miejscowości i tam jest mus przyjmowania księdza . Pamiętam taki rok , dzieci w szkole , ja sama chora w domu , leżałam w łóżku , a tu upierdliwie ktoś dzwoni do drzwi . Podchodzę i słyszę moją sąsiadkę , dziewczynki są w szkole blebleble ...ale ona jest w domu . Samochód stoi , nigdzie nie wyjechała . Co ja wtedy przeszłam , oczywiście przyjęłam , podałam kawę w szlafroku i poprosiłam o dziesięć minut . Ksiądz był naprawdę spoko gość , gorsza była sąsiadka . Ale powiem tak , to dziwny i stresujący wymysł naszego kościoła . Wolę kopertę zanieść do kościoła , wtedy kiedy mogę i po sprawie . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziekuje za mila wizyte,przyjemnej niedzieli zycze,pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  7. pozyjemy i zobaczymy co nam ten tydzien przyniesie,ja rowniez chetnie wpadne po slowo od Ciebie
    dla Ciebie rowniez milych najblizszych dni zycze
    trzymaj sie cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz racje co do tego akumulatora , moj juz tez na wyczerpaniu , stad moze i silna bohaterka w moim krotkim opowiadaniu taka ku pokrzepieniu...ale nic to nie wiem jak Ty ,ale ja swoj laduje na baterie sloneczne , pomimo tego ze z kazdym rokiem coraz gorzej znosze upaly,ale kocham Slonce , a wiosna tuz ,tuz , z tego co napisales wczesniej wynika ,ze rowniez Jestes cieplolubny,wiec mam nadzieje,ze wkrotce blysnie dla nas ogrzewajacy promyk i wszystko bedzie dobrze...tylko milych chwil zycze i pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  9. masz racje ,kaloryfery sa beeee
    ja lubie kominki , uwielbiam patrzec na tanczace iskry
    dziekuje za pozyczenie ciepla prawdziwego bardzo sie przyda
    ,rowniez trzymaj sie podobnie do milego ulka

    OdpowiedzUsuń
  10. moj kominek tez pozostal we wspomnieniach,tutaj gdzie teraz mieszkam tylko kaloryfery,na pocieszenie powiem,ze to nie tylko moje wiosenne mysli,ale takie zotle zonkile pojawily sie juz w ogrodzie u sasiadow,nie wiem co to za odmiana,ale ta mala oznaka wiosny niezmiernie cieszy
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  11. moj kominek tez pozostal we wspomnieniach,tutaj gdzie teraz mieszkam tylko kaloryfery,na pocieszenie powiem,ze to nie tylko moje wiosenne mysli,ale takie zotle zonkile pojawily sie juz w ogrodzie u sasiadow,nie wiem co to za odmiana,ale ta mala oznaka wiosny niezmiernie cieszy
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie też był w zeszłym tygodniu. Jakiś nowy, bo w zeszłym roku nowi księża przybyli na plebanię. Gość młody, tak między 30-35 lat. I w pewnym momencie szkoda mi się go zrobiło, bo na "dzień dobry" dostał na twarz wywód członka rodziny o gorszym sorcie polaków itd. Ale mimo wszystko wybrnął z tego jakoś skutecznie. Po 20 minutach rozmowy zbiera się do wyjścia, patrzy na mnie i mówi... "A to ja jeszcze z panem nie rozmawiałem...". No to powiedziałem co u mnie, a ten mówi, że się cieszy, że mnie widzi, bo w sumie to chce się zapytać kilka rzeczy, a że jestem grafikiem... Ale chyba go też trochę wystraszyłem :-P I tyle tego by było jeżeli chodzi o wizyty duchownych w tym roku (chyba, że o czymś nie wiem). Odbębnione. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. dziekuje Tobie za te moc od razu poczulam sie silniejsza
    w chwili obecnej nie mieszkam juz w tych malowniczych klimatach ,tylko w szarym miescie i bardzo,bardzo tesknie
    milo mi ,ze obudzilam w Tobie takie marzenie ,bo najpiekniejsze jest wlasnie to co jest najprostsze ,kromka chleba z maslem ,ale zjedzona we dwoje,dzieciecy usmiech i na niebie oblok...a Matka Natura pozostaje nad wszystkim...
    pozdrawiam cieplo i milego sobotnio-niedzielnego wypoczynku zycze ulka

    OdpowiedzUsuń
  14. hm ,to moze i ja sie przyzwyczaje,czlowiek to takie dziwne zwierze ,ktore prawdopodobnie dostosuje sie do kazdych warunkow
    pozdrawiam sobotnim popoludniem,do milego ulka

    OdpowiedzUsuń