Znalazłem w końcu sobie zajęcie zarobkowe samodzielnie, czyli bez pomocy urzędu i innych podobnych instytucji, potocznie zwane robotą. Długo nic nie pisałem tutaj, bo przez ostatnie 2 tygodnie trochę się działo (czytaj: kilka etapów rekrutacji, jakby nie można było zrobić wszystko za 1 razem, bzdura z paranoją normalnie; nie rozumiem takiego sposobu działania, ale chyba nic nie muszę, prawda), o czym niedawno zresztą własnoręcznie napisała Madame A.
Obowiązki w nowej firmie będę miał takie same jak w poprzedniej, czyli miła i fachowa obsługa klienta przez telefon oraz pozostałe elektroniczne narzędzia, które zazwyczaj są do dyspozycji we wszelkiego rodzaju firmach na całym świecie. Szkolenie teraz nastąpi od jutra na okres 2 miesięcy, więc znowu mogę bloga nie nawiedzać swoją własną osobą, lecz to chyba zrozumiałe.
Lech Wałęsa zawsze mawiał, że niby „nie chcę, ale muszę” i w moim przypadku jest również identycznie. Może uda mi się przekonać szefową (ha, następna przeszkoda) w późniejszym czasie do tzw. pracy zdalnej, żeby nie ruszać się z domu (siła przyzwyczajenia po prostu). Ciekawe, czy mają tam luźniejsze podejście do tematu albo są tak samo sztywni i drętwi niczym reszta pracodawców.
W każdym razie, jak to się ładnie mówi, coś się skończyło i kolejny etap zaczyna. Oby tym razem było lepiej oraz zdecydowanie dłużej niż wcześniej. Pożyczam tego każdemu z osobna, sobie oczywiście też. Do usłyszenia lub zobaczenia za jakiś czas.
W każdym razie, jak to się ładnie mówi, coś się skończyło i kolejny etap zaczyna. Oby tym razem było lepiej oraz zdecydowanie dłużej niż wcześniej. Pożyczam tego każdemu z osobna, sobie oczywiście też. Do usłyszenia lub zobaczenia za jakiś czas.