wtorek, 16 lutego 2016

Piercing the fog...

Mgła.
Od tygodnia aktualnie codziennie rano pojawia się w moim mieście, regionie, znane pewnie wszystkim zjawisko pogodowe, o jakim mowa powyżej. Zimne powietrze wtedy przychodzi, co oczywiście niezbyt dobrze wpływa na zdrowie każdego człowieka. Na pytanie: czy i w jakim celu jest ono potrzebne, odpowiadam prostym oraz logicznym „brak pojęcia w temacie”, tyle, koniec, kropka.

Nie chodzi mi tu jednak o film pod tym samym tytułem, który zaliczany jest do horrorów, a jakiego przeróbkę mogliśmy całkiem niedawno, bo zaledwie 10 lat temu, oglądać na ekranach kin albo nawet teraz w sieci. Dobry film, polecam wszystkim, kto lubi fantastykę tudzież duchy, stwory, zjawiska paranormalne, „Z archiwum X”, itp.

Ja też czuję się ostatnio, że szukam czegoś po omacku; mam takie wrażenie jakbym już przezwyciężył dziwne przeszkody na swojej drodze toteż zaczynam przez moment cieszyć się niczym małe dziecko w gwiazdkowy poranek. Po chwili wspomniana para wodna opada i natychmiast przychodzą nowe problemy. Przyciąganie wredne? Z nimi, tzn. z kłopotami, również trzeba się zmierzyć, lecz broń, amunicja do niej, są niewystarczające, nieadekwatne oraz nieefektywne. Co zatem robić, jak żyć dalej?

Czasami wydaje mi się, że nie mam więcej sił, żeby pokonać nadmienionego wcześniej przeciwnika; stamina zaś ciągle pokazuje poziom równy 0 – nastąpiło chyba wyraźne tzw. zmęczenie materiału. Skąd wziąć dodatkowe zapasy także nie wiem, więc wyruszam na poszukiwania cennego czegoś tam, aby odbudować swoje zdrowie (nawet nie wiem, do jakiej kategorii owe cudeńko przypisać).
www.youtube.com/#PiercingTheFog

sobota, 13 lutego 2016

Raz po polsku, ale przynajmniej porządnie...

Walentynki.
Jutro wiadomo jaki jest dzień, więc nie będę za bardzo się tutaj rozpisywał na ten temat. Dlaczego? Bo po prostu zero pojęcia mam odnośnie fenomenu takiego pseudo „święta”, które sprowadza się do wydawania kasy (oraz nabijania jej, lecz nie sobie samemu, o dziwo i zgrozo), żeby drugiej osobie, komuś zaufanemu pokazać jakieś tam uczucia względem owego ludzika.
Zagram dziś po naszemu, czyli w języku ojczystym (a co, nie wolno mi?). Mogłem, ale zapomniałem oczywiście (zbyt mało lecytyny ostatnio piję, a starość nie radość, zatem skleroza odzywa się czasami wyskakując znienacka zza węgła), przeprowadzić wśród Czytelniczek/ków ankietę i zapytać w niej o to, które pudełko z płytami (czytaj: ang. CD box set) mam otworzyć, ponieważ w tym roku jeszcze żadne nie zostało odpieczętowane.

Przeszkadzanie jest zbędne, zatem proszę bardzo – odpalamy z winyla czy CD/DVD piosenki znane i przez każdego na 100% lubiane. Trzymamy się przy tym mocno krzeseł, kanapy lub czegokolwiek co mamy pod ręką, gdyż repertuar jest mocno okrojony, skutkiem tego, że można tę/tą listę powiększać niemalże w nieskończoność. Kolejność przypadkowa. Zapraszam do odsłuchu!

sobota, 6 lutego 2016

Sun is shining...

Bob Marley.
Tego gościa chyba nie muszę nikomu przedstawiać, bo wszyscy go znają, albo przynajmniej kojarzą jako osobę, która niejako stworzyła pewien bardzo rozpoznawalny rodzaj muzyki. Dlaczego o nim akurat teraz piszę? Ano urodził się on właśnie 06.02.1945 r. Z owego powodu na Jamajce wielce prawdopodobne jest, że mają ludziki dziś wolne od pracy, ze względu ogłoszonego święta narodowego, nazwanego oczywiście od jego imienia. Cała biografia oraz dyskografia znajduje się w odnośniku na początku tej notki.

Wiadomo, skąd pochodził, toteż jeżeli ktoś chciałby sobie więcej poczytać o Jamajce polecam ten oto link. Każdy życzyłby sobie, aby tam zamieszkać, choćby tylko ze względu na klimat. Najlepiej spodobałoby się tam raczej chyba wszystkim facetom, gdyż na tej wyspie zupełnie legalnie, co najważniejsze, destylarnie rumu codziennie tłoczą hektolitry wspaniałego trunku oraz dodatkowo uprawiany jest tytoń - nie ulega wątpliwości w jakim celu, prawda. Żyć, nie umierać normalnie (sam jestem niepalący, za to miałbym na sprzedaż).

Zawsze jednak istnieje ciemna strona medalu, ponieważ niewolnictwo niby zniesiono już dawno temu, ale na 100% znalazłoby się jakieś niedozwolone praktyki, prowadzone przez tamtejsze firmy i tubylców, czyli wyzysk nadal kwitnie (hm, czyżby kolejne podobieństwo do pozostałych krajów w tamtym rejonie świata? zastanawiające).

Skoro pierwszym skojarzeniem na dźwięk słowa Karaiby zwykle bywa: ciepło, słońce, czysta woda w morzu, itp., zatem w takim razie zapraszam na wycieczkę (może być również palcem po mapie lub w wyobraźni) do wspomnianego wyżej kraju. Zapinamy pasy i startujemy za ocean!