Wczoraj,
gdy byłem na mieście, przechodziłem przez kolejne bardzo
niebezpieczne skrzyżowanie. Tak, wiem, że w naszym kraju aż roi
się od tego typu lokalizacji, ale cóż poradzić, kiedy na budowę
czy remont/przeprojektowanie ciągle brak funduszy w budżetowym
banku.
Oprócz
wspomnianych tzw. „świateł” (nomen omen odniesienie do
poprzedniego wpisu), które obowiązują wszystkich użytkowników
dróg, czyli zarówno pieszych, jak również rowerzystów i
kierowców, są w tamtym miejscu wymalowane znaki poziome (wymalowane
na jezdni ostrzeżenia o redukcji prędkości jazdy).
Piszę
o tym dlatego, że jakiś wariat drogowy widząc, iż pozostała
grupa ludzi stojąc na chodniku przystanku, wraz ze mną osobiście,
po opuszczeniu pojazdu szynowego, znanego bardziej tudzież lepiej
jako tramwaj, chciała przejść na sąsiednią stronę ulicy, więc
zamiast umożliwić im/nam tego typu zachowanie zablokował je
chamsko wręcz poprzez dodanie „gazu” w swoim aucie i na „zebrze”
pozostał jedynie świst wiatru po przejechaniu samochodu oraz
brzydko pachnący zapach spalin.
Reszta
sklęła jakkolwiek bądź miała w myślach albo na języku
wymienionego faceta, lecz było to później, tj. dopiero wtedy,
ponieważ należało odskoczyć w bok, żeby uniknąć zderzenia
czołowego w celu udaremnienia szansy zostania mokrą plamą na
asfalcie. Całe szczęście, że mamy jesień, a nie zimę, inaczej
byłoby krucho – zwolniona reakcja hamowania, w dodatku szybciej
zapada zmrok, toteż widoczność kogoś bez odblasków zmniejsza się
o kilkanaście procent.
Wniosek
nasuwa się 1, a mianowicie: w Polsce nie szanuje się piechurów (na
zachodzie jest zupełnie odwrotnie; tam mają oni pierwszeństwo),
nawet na szlakach komunikacyjnych nikt nie ma życia, bo słychać
trąbienie klaksonów, zajeżdżanie przeciwległego pasa,
nieprawidłowe wyprzedzanie, itp. Gdyby nie kilka rzeczy, co nas
odróżniają od innych narodów, wówczas pomyślałbym, że
mieszkam w Rosji lub byłych republikach post-radzieckich.
Żadna ustawa w parlamencie nie zmieniłaby kompletnie niczego. Komu są potrzebne wszelkie spowalniacze („śpiący policjanci”) czy blokady, skoro można je bezproblemowo ominąć, chociażby biorąc za wyznacznik podany wyżej przykład? Nie mam zielonego pojęcia, może ktoś mi wytłumaczy cały ten fenomen.
Żadna ustawa w parlamencie nie zmieniłaby kompletnie niczego. Komu są potrzebne wszelkie spowalniacze („śpiący policjanci”) czy blokady, skoro można je bezproblemowo ominąć, chociażby biorąc za wyznacznik podany wyżej przykład? Nie mam zielonego pojęcia, może ktoś mi wytłumaczy cały ten fenomen.