sobota, 25 czerwca 2016

Summer break...

Wakacje.

Wczoraj (znowu, po raz kolejny) zakończył się rok oświatowy dla dzieciaków z różnego poziomu zdobywania wiedzy, która ma ich przygotować do przyszłego życia i dorosłości. Widziałem rano w autobusie, gdy jechałem do pracy chłopaków i dziewczyny - dzierżyli w swych dłoniach kwiaty, bombonierki, itp. gadżety, tylko po to, aby podziękować zapewne swoim nauczycielom za 10 miesięcy katorgi zwanej zwyczajowo szkołą. Koniec codziennego porannego, znienawidzonego wstawania, odrabiania lekcji, czyli ostatni dzwonek, świadectwo w ręku i już można lecieć na plażę opalać się tudzież kąpać w morzu (jeśli pogoda dopisze, bo dziś niestety deszcz padał dosyć mocno i pojawiła się burza).

Nie rozumiem, w jakim celu każdy chce dorównać swoim rodzicom, iść do pracy zamiast zostać na swoim dotychczasowym miejscu, tj. jako nastolatek cieszyć się z braku poczucia odpowiedzialności za innych, mieć mnóstwo czasu na zabawę, itd. Kurczę, myślę, że chyba każdy, a przynajmniej większość z nas tak kiedyś miała w swoim życiu.

A propos odpoczynku to właściwie wydaje mi się, może trochę na wyrost, nie wiem, ale wszyscy zasługują na relaks. Ja chyba niedługo też będę miał swoją okazję do brania prysznicu w akwenie znajdującego się nieopodal, ponieważ nikt nie dał jasno do zrozumienia, że wysyłają mnie na świeżą zieloną trawkę (nie taką do palenia, chociaż również ona przydałaby się) – kończy się właśnie okres próbny w tej firmie, gdzie obecnie pracuję. Nie mogę nawet zgadnąć, czy dobrze sądzę albo źle, bo z reguły powinno się o tego typu rzeczach rozmawiać głośno, a nie wcale jak postępują akurat w tym przypadku. Dziwne, lecz niestety prawdziwe.

Na koniec pożyczam Czytelnikom udanego wywczasu i odwiedzin ciekawych miejsc podczas urlopu. Zostawiam Was w tureckich rękach umazanych kebabem (w Niemczech to od pewnego czasu potrawa narodowa). Elveda oznacza tyle co „pożegnanie”. A na deser, w celu złagodzenia smutku zagra pewien piegowaty Rudzielec:) Trzymajcie się, może zobaczymy się gdzieś na koncertach. Kłoni się i odmeldowuje wiecie kto.
www.youtube.com/#Elveda
www.youtube.com/#Marusha

sobota, 18 czerwca 2016

Euro2016...

Euro 2016.

No i w końcu jest. Nadeszło wielkie piłkarskie święto, przynajmniej dla kibiców. Mecze rozgrywane codziennie, nawet po 3 x 90 minut na 24h – po prostu żyć nie umierać. Nic tylko siedzieć non-stop przed tv lub monitorem przy komputerze i wpatrywać się w zielone boiska, żeby uspokoić nieco swój organizm od wszystkich emocji: czy związanych ze sportem lub innych, np. rodzinnych.

Gdy ktoś ma dziewczynę/żonę/kochankę*, wówczas musi dodatkowo postarać, aby płeć piękna nie czuła się pokrzywdzona, toteż znając życie mężczyźni zgadzają się na cokolwiek, byleby wilk ostał syty i owca również cała. Zakupy ciuchów i butów to zaledwie preludium do większych wydatków, o których nawet fizjologom się nie śniło nigdy.

Na czas kibicowania proponuję zatem wziąć miesiąc wolnego w pracy, choć nieraz z tym akurat może być kiepsko, bo ktoś musi harować, żeby drugi zdążył zażyć relaksu. Pół biedy, jeśli szef nie przepada za tego typu imprezami, tzn. posiada tudzież wykazuje zerowe zainteresowanie rozgrywkami. Gdy jednak wystąpi błąd w Matrixie, czyli pryncypał zupełnie przypadkiem przejawia identyczne oznaki, wówczas następuje tragedia.

Ja już się pogodziłem z faktem, że część spotkań obejrzę via internet, a drugie tyle w domku on a big screen tv. Obecnie wkurzają mnie ledwo 2 rzeczy, (o dziwo, chyba rekord normalnie – oprócz tych, o których pisałem wcześniej rzecz jasna) a mianowicie: brak możliwości spokojnego napicia się z bratem (tak, ponownie zaszczycił swoją skromną osobą na cały miesiąc z racji urlopu) chmielowego trunku, zwanego też nektarem bogów i… wymiana rurek wodno-kanalizacyjnych w chałupie.

Drinkować nie wolno mi, gdyż na drugi dzień po przebudzeniu człowiek czuje się źle i całkiem nieprzytomnie myśli, a najbardziej o spaniu we własnym ciepłym łóżeczku, lecz nie o wstawaniu rano do roboty. Ręka do góry, kto tak nie ma. Na 1 piwku na 100% nigdy się nie kończy przecież, prawda.

A ciągi wodne… no cóż mogę więcej powiedzieć: lato prawie za oknem, więc pora remontów jak znalazł. Dodam, że administracja mieszkaniowa wynajęła sobie firmę zewnętrzną, aby niby szybciej poszło, lecz sprawa ciągnie się już 2 tygodnie i końca nie widać nijak. Ciekawe, ile to jeszcze potrwa. A najlepsze w tym, że wymieniają w całym bloku u każdego lokatora nie 7 szt., ale połowę. Konia z rzędem temu, dlaczego w ten sposób; kasy pewnie jak zwykle brakuje na resztę. Dziwić się nie ma co, bo taka Polska właśnie.
www.youtube.com/#Paranoid
www.youtube.com/#Crazy
www.youtube.com/#MyFavouriteGame

* niepotrzebne skreślić

sobota, 4 czerwca 2016

Public transport...

ZTM.

Niech mi ktoś łaskawie wytłumaczy, do czego służą 2 przedmioty: zegarek (obojętnie jaki model: zwyczajny naręczny, smartwatch, komórka, itp.) i rozkład jazdy pojazdów komunikacji miejskiej, bo niestety trudno zgadnąć? Otóż odpowiedź nasuwająca się samoczynnie każdemu w jego głowie absolutnie wcale nie jest aż tak oczywista, jakby mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Dlaczego? Wyjaśniam zagadnienie poniżej.


W minioną środę jak wiadomo odbył się na gdańskim obiekcie towarzyski mecz Polska-Holandia, gdzie na własne życzenie dostaliśmy w wiadomo co 2:1. Akurat tutaj to żadna nowina, gdyż do tzw. wielkiej piłki nożnej ciągle nam brakuje na moje oko ok. 100 lat za Afroamerykaninami. Tymczasem przypuszczam, iż od godziny 15 nie można było dostać się nigdzie w promieniu kilkunastu kilometrów od stadionu, gdyż niebiescy (policjanci) zamknęli znowu sporą część ulic w owym rejonie dla czerwonych (piłkarze). Ludzie wszyscy wk*****ni na maxa, w tramwajach i gdzie indziej tłok, ścisk jak w puszce z sardynkami, korki, no mówię Wam istny horror. Normalnie to dojazd do pracy zajmuje mi ok. 1h, a wówczas jechałem do domu własnego aż 3h.


Problem ten opisuję akurat teraz, gdyż od kiedy zrobiło się z powrotem ciepło kierowcy ZKM w moim mieście zachowują się niczym rozkapryszone małolaty – a może pojadę lub nie, zastanowię się. Rozkład jazdy również nie przestrzegany przez nikogo, bo i po co. Za granicą było tak, przynajmniej wtedy, gdy ja tam byłem, ale jak znam życie nic się tam nie zmieniło: stoi tylko słupek albo wiata i autobus jak przyjedzie, to będzie, luz; zero rozpiski, chyba, że przez sieć lub apkę.


Za bilety płaci się w moim metropolis niczym za zboże, a dodatkowo na dobitkę całkiem niedawno pojawiła się w lokalnej prasie informacja, że ponownie mają zdrożeć od lipca br. o 2 PLN miesięczne i 0,20 PLN jednorazowe. Ja się pytam więc: po jakiego wafla mi UE, skoro jak widać na załączonym obrazku, że da się wycisnąć jeszcze więcej kasy od społeczeństwa, bo jakiemuś urzędasowi nie chce się tyłka ruszyć i napisać projekt o dofinansowanie na nowy tabor dla Gdańska, a później przyjeżdża stary poniemiecki złom, czyli Dortmund N8C? Za dużo papierologii, a zbyt mało logicznego myślenia.

www.youtube.com/#Bus
www.youtube.com/#Tram