środa, 30 grudnia 2015

Happy New Year 2016!!!

Jutro kolejna huczna zabawa z okazji odejścia jednego roku i jednocześnie przyjścia następnego. Ciekawe, ile jeszcze zostało dla mnie przeznaczone? Nie wiem, jak Wam w głowie i duszy gra, ale ciągle sobie sam zadaję to pytanie, lecz nikt nie potrafi konkretnie odpowiedzieć. Dziwne, czyżby jakaś tajemnica tudzież teoria spiskowa?

Ja bynajmniej nigdzie się nie wybieram (czytaj: zero domówek ani balów; powód zawsze identyczny, zatem nie zamierzam powtarzać, ehh:/), ponieważ zostały mi już tylko kanapa i kanapki, skoro tak mawiał klasyk. Stary jestem, więc nie ma się co dziwić, natomiast brody takiej jaką posiada Mikołaj mi jedynie brakuje, no i rzecz jasna przydałby się w dodatku pełen worek z prezentami, wiadomo dla kogo.

Pozostaje mi wędrować palcem po mapie w poszukiwaniu kilku rzeczy na dobrą imprezę w terminie bliżej nieokreślonym czy nieznanym. Kierunki różne, zresztą sami zaraz zobaczycie. Towarzyszyć mi będzie bardzo fajne zwierzątko. Kiedyś w dzieciństwie chciałem mieć izomorficzne; miejsca w chałupie ciągle brak, ponieważ nic się nie zmieniło od tamtej do tej pory, a także odwieczny dylemat, a mianowicie: skąd brałbym pożywienie dla owej gadziny.

Pożyczam wszystkim z tego miejsca oraz każdemu z osobna wykręconej zabawy 31.12 aż do białego rana następnego dnia, kilku(nastu) Baltazarów wypitych na głowę i dobrego, zdrowego, szczęśliwego Nowego Roku:)

PS. Osobiście w pojedynkę ruszam zatem prędko, żeby zdążyć przywieźć i dalej obczaić przesłanie, które ktoś mi zostawił do przekazania – znajdziecie sami gdzie jest czy może pomóc? Króliczka wiadomo, należy gonić, żeby poznać prawdę. Najpierw jednak trzeba wyjść z domu. Ta bajka kończy się w tym momencie, a zaczęła się przecież tak zwyczajnie…

PS2. Gdy odpalicie już fajerwerki (poza autem) i muzyczkę we własnych odtwarzaczach samochodowych albo gdziekolwiek indziej, to odkręćcie proszę głośniki na największą skalę. Bass niech wykopie drzwi, okna prosto w 2016 rok:)

środa, 23 grudnia 2015

Christmas has arrived...

Boże Narodzenie.

Minął kolejny rok i znowu mamy Gwiazdkę. Na pewno teraz wszyscy już powoli kończą przygotowania do tej uroczystości, która ostatnimi czasy jednak trochę lekko spowszedniała oraz skomercjalizowała się w dużej mierze, a ten całokształt został stworzony za pośrednictwem...Hm, no właśnie w jaki sposób tudzież kiedy? Czyżbyśmy ominęli, przeoczyli tamten moment niechybnie?

Obwiniać nie ma kogo ani czego albo należałoby każdego i cokolwiek. Tak źle, inaczej też niedobrze. Trudno się na jakąkolwiek opcję zdecydować, dezorientacja zatem triumfuje. Trzeba usiąść, a dalej spokojnie przeanalizować, zastanowić wykorzystując swoje szare komórki. Tylko kiedy, skoro zawsze narzekamy z powodu braku czasu. Mówi się, że owo zagadnienie jest pojęciem względnym.

Pożyczam zatem dużo wolnych chwil, żeby móc je przeznaczyć na różne rzeczy. Koniecznie w gronie rodzinnym. Oprócz tego dorzucam jeszcze sporo cierpliwości, spokoju i ogólnie odnalezienia niegdyś zapodzianych, odesłanych w kąt, kawałków puzzli naszego życia, gdy sami byliśmy młodsi. Przypomnieć, zapamiętać nie zaszkodzi.

czwartek, 17 grudnia 2015

Some problems with water pipes...

Woda.

Wiadomo pewnie wszystkim, nie od dziś, że żywioły są okrutne i niszczą cokolwiek stanie na ich drodze. Wczoraj ja również boleśnie się o tym przekonałem na własnej skórze, bo sąsiadka z góry po raz n-ty już od początku remontu, zalała mnie, a jakże. Zgadliście, za chwilę zamierzam napisać kolejne pismo do administratora budynku,w którym mieszkam.

Sytuacja powtarza się konkretnie od września br., gdyż poprzednia lokatorka wyprowadziła się z powodu znalezienia sobie jakiegoś większego tudzież lepszego lokalu albo jeszcze coś innego, nie mam zielonego pojęcia i guzik mnie obchodzi gdzie. Wobec tego ktoś inny na to miejsce przyszedł i od razu zaczął całościową, kompletną renowację, która potrwa, przy dobrym wietrze oczywiście, do przyszłej Gwiazdki.

Rozumiem, że trzeba przeprowadzić ów proces konserwacji, itp., ale ja w tym wypadku chyba, a nawet na 100%, nie jestem tam potrzebny. Niby w jakim celu miałbym zostać zaangażowany? Naprawa czy wymiana urządzeń hydraulicznych jest celowym działaniem, ponieważ ma spowodować usunięcie wcześniejszych, niezauważonych przedtem wad i usterek, itp., prawda. Fajna perspektywa, jedynie czy zawsze osoby trzecie muszą wskutek tychże przedsięwzięć ucierpieć, bo partacze (niewyjechani za granicę) schrzanili robotę dla wyciśnięcia ze zleceniodawcy maksimum kasy, ile się tylko uda? Nie rozumiem ludzkiego złego myślenia, ba, wręcz braku logiki.

Dobrze więc się stało, że nie musiałem nigdzie pilnie wyjść z chałupy, inaczej miałbym aktualnie za darmo basen (marzenia z lat odległych) i pisałbym do Was stamtąd właśnie, a konkretnie pluskając się z piszcząca zabawką w dłoni oraz siedząc na materacu albo w gumowym kółku, takim dla małych dzieci, kiedy chce się je (te szkraby naturalnie) nauczyć pływać w brodziku lub czymś podobnym.

Żarówki również nie mogę odpalić w łazience, zatem nici z golenia, kąpieli, prania, itd. przez najbliższe 2 tygodnie. Ciekawe, jak będę wyglądał? Czyżby Mikołaj?

Powód? Zalana instalacja elektryczna, a skutek znany: „prąd kopie, wywala korki” (wkłady topikowe – fachowa nazwa; w sklepie z asortymentem owego typu się dowiedziałem) – ostatni „bezpiecznik” wyzionął ducha i musiałem zakupić kilka nowych sztuk.

Ściana po której obijał się strumień mokra strasznie i nie wyschnie zbyt szybko, gdyż na dworze (polu!) zimno, w końcu za oknem lato uciekło do cieplejszych krajów jakby nie patrzeć. Zapowiada się niezła jazda, elegancko zostałem załatwiony na cacy, urzędasy także zero pomocy (a spróbuj nie zapłacić czynszu w terminie, to naliczymy ci karne odsetki), nie lubię i nie polecam.

Dziś nie będzie żadnej piosenki, do momentu aż znajdę adekwatny utwór, bo wk**w do tej pory trzyma mocno. Sąsiadowi obok, tj. drzwi dalej, w zeszłym roku rura z wrzątkiem nie dała rady i postanowiła pięknie pęknąć (skorodowana na wylot), dosłownie wybuchła zaraz po Bożym Narodzeniu, tj. 27.12. Pytanie za 5 PLN zadam w zamian: jestem następny do odstrzału? Oby tak się nie stało.

sobota, 12 grudnia 2015

A very annoying song...

U każdego z osobna na pewno już rozpoczął się okres przedświątecznego kupowania prezentów, żeby później obdarować nimi rodzinę i pozostałych różnych ludzików, np. znajomych. Do rejestru zakupów można by jeszcze dopisać jakieś inne przedmioty, które widać się przydadzą lub będą potrzebne. W tym celu większość (jeśli nawet nie wszyscy) jedziemy do sklepów wielkopowierzchniowych, ponieważ tak jest szybciej, wygodniej (do czego służy internet?) oraz ogólnie mamy pod ręką przysłowiowe „mydło i powidło”.

Ja też ostatnio odwiedziłem (czytaj: dzisiaj) taki obiekt i myślałem, że zwymiotuję płacąc pieniędzmi przy kasie za zakupione towary, bo ile razy da radę zagrać tą/tę samą nutę w odstępie zaledwie kilkunastu minut. Rozumiem, że zacięła się maszynka do odtwarzania krążków CD, zwana potocznie szafą grającą, ale nikt niestety nie naprawił w porę (nóż w kieszeni dawno się sam otworzył, a jakże) i to już była lekka przesada. Madame A. całkiem niedawno napisała, jaki utwór jest maksymalnie denerwujący, czyli na tzw. cenzurowanym, zatem nie powtórzę, tylko wstawiam go na dole tego wpisu jako pierwszy w kolejności do posłuchania (nie wierzę, że to napisałem).

Evergreen jak się patrzy (30 roczków od wydania robi swoje), ale cóż, takie pokręcone obecnie mamy czasy, że właściciele sieci handlowych chwytają się rozmaitych tricków, aby przyciągnąć do swoich włości możliwie największą liczbę klientów, jakiej nie ma konkurencja naturalnie. Gdyby nie zagrano tego mdłego hiciora sprzed lat kilkudziesięciu, to mniemam uważają oni, iż Gwiazdka mogłaby się w ogóle nie odbyć oraz ewentualnie od razu spisać ją na straty.

Kolejne porównanie przychodzi mi do głowy, że sprawa z tym „czymś” ma równoległe powiązanie z filmem pt. „Kevin sam w domu” (beznadziejny tytuł – trzeba było zostawić oryginał; kto go tak dziwacznie przetłumaczył i kim był zlecający?[sic!]), a ten przecież nie schodzi z ramówki corocznej nadawcy nigdy w wiadomy dzień, prawda. Protestowali ludzie, w celu przywrócenia z powrotem na antenę, kiedy się okazało, że ta stacja zamierza raz na zawsze pozbyć się i uśmiercić problem. Skoro w mediach pojawiają się wzmianki dotyczące obu wymienionych, zatem należy się przygotować na nadciągające szaleństwo świąteczne.

Nie pojmuję natomiast, jakim cudem ów numer stał się nieoficjalnym hymnem Bożego Narodzenia. Ma tyle cech łączących, co np. drzwi z lasem. Smutny kawałek jakkolwiek nie spojrzeć na tekst, a mimo znajomości odpowiedniego języka obcego ludności się nadal podoba (chyba ze względu na wpadającą w ucho i rytmiczną melodię). Z tej oto racji przypomniał się dawno niegrany nr 2 i 3 na poniższej liście. Uczucie identyczne, ale klimat niewłaściwy (brak śniegu i „magii” wydarzenia; jedynie głośno myślę sobie). Zmiany nawyków i przyzwyczajeń raczej ciężko oczekiwać.

piątek, 4 grudnia 2015

St. Andrew's day...

Voodoo.

Wszyscy chyba w życiu słyszeli kiedykolwiek o tego typu obrzędach religijnych. Tak, to prawda, na całym świecie znajduje się rozproszona rzesza wyznawców tego kultu, o czym możecie przeczytać po otwarciu powyższego linka.

Nawiązuje do tego, gdyż nie dalej jak prawie tydzień temu w nocy z niedzieli na poniedziałek były Andrzejki i (być może) ktoś przelewał gorący, roztopiony wosk do misy z zimną wodą w środku (kiedyś częściej; teraz prędzej stearyna ze świec) przez otwór wielkiego klucza, żeby sprawdzić jaka czeka go niespodzianka w nadchodzącym przyszłym roku.

Rytuał ten podany mogą jedynie wykonywać kobiety, gdyż panowie mają w celu ustanowiony odrębny czas, a mianowicie kilka dni przed tym wydarzeniem są imieniny Katarzyny, tj. 25 listopada i w przeddzień faceci również mogą sobie powróżyć, jeśli chcą oczywiście, chociaż większość pewnie zacznie się śmiać mówiąc, iż w XXI wieku nie bierze się za dobrą monetę zabobonów jak dawniej.

Prawda czy nie, istnieje przepowiednia dla każdego i tylko od tej osoby zależy, czy uwierzy w dane proroctwo lub nie. Zapytacie, co łączy te oraz pozostałe przeróżne dziwne misteria? Otóż są to znaki. Dla nas jest czymś normalnym, że parafina leci strumieniem do miednicy, a inny człowiek powie, że ów omen ma cudowne właściwości, o których nikomu się nie śniło wcale, nawet gdyby był filozofem.

Nie wiem, czemu utarło się jakoś, że szaman albo magik koniecznie musi pochodzić z wioski afrykańskiej; ot, zwykły przesąd i tyle. Ongiś „straszyło się” nimi niegrzeczne dzieci, co miało skłonić je do zaprzestania biegania tudzież pokrewnych, niespokojnych zachowań. Osobiście brzydal ze mnie niczym zielony, tłusty ogr z pewnej znanej animacji, więc przekazuję już Wam poniższy oto kawałek. Proszę się nie bać, video stworzone jedynie na potrzeby promocji srebrnego krążka CD.
www.youtube.com/#VoodooPeople