piątek, 29 stycznia 2016

The processor...

Procesor.

Hurra! W końcu mój komputer stacjonarny jest naprawiony i nawet całkiem dobrze działa. Wcześniej pisałem do Was z tabletu albo smartfona, więc pewnie nie zauważyliście żadnej różnicy; proszę się przyznać bezboleśnie. Jedyne do czego można byłoby się przyczepić, to brak tzw. ogonków (polskich znaków diakrytycznych) w tekście czasami, prawda. Wkurzające trochę, bo trzeba zręcznie poruszać paluchem po ekranie, lecz spokojnie dałem radę.

Jak wskazuje na to tytuł tego wpisu, uszkodzony został dosyć ważny, ba! bazowy wręcz podzespół w każdym urządzeniu mechanicznym typu elektroniczna maszyna cyfrowa. Niestety, ja sam go popsułem nieco, ale nie z własnej winy tylko serwisanta w sklepie z owym asortymentem. Zaczęło się dosyć banalnie, w każdym razie skończyło prawidłowo, jak we wszystkich bajkach.

Wspomnianą wcześniej część elektroniczną wkłada się do gniazda (ang. socket) płyty głównej (ang. motherboard, mobo, MB; czy jest na sali ktoś niewiedzący, jak wygląda tzw. kręgosłup np. laptopa?) po uprzednim podniesieniu specjalnej wajchy, tak aby ten zatrzasnął się mocno na swoim miejscu. 

Ważne, żeby:
1. najpierw odprowadzić wszelkie ładunki elektrostatyczne na dłoniach, dotykając np. obudowy albo kaloryfera!!!!
2. nie uszkodzić żadnej nóżki w miejscu specjalnie przeznaczonym na procek (architektura oparta na rozwiązaniu firmy Intel) albo tychże samych tzw. „pinów” na całej powierzchni elementu mikroprocesora, przytwierdzonych do niego w sposób stały, czyli nierozerwalny (propozycja konkurencji, czyli AMD).
Aby Wam ułatwić nieco rozeznanie się pokazane zależności widnieją na poniższym rysunku.

Ja mam model z rodziny „czerwonych”, a nie „niebieskich”. Zapytacie, dlaczego go tak solidnie, aczkolwiek niechcący uwaliłem? Wyjaśniam już całe zagadnienie. Otóż na początku tego roku zachciało mi się oczyścić układ chłodzący, przykręcany za pomocą śrub do MB, żeby nie zebrało się na nim więcej kurzu (a było tego sporo). Uznałem, że lepiej to zrobić teraz, gdy na dworze jeszcze chłodno, a lato dopiero za pół roku, zatem będzie w porządku na przyszłość.

Z reguły istnieje coś takiego jak pasta termoprzewodząca (nakłada się ją na sam procesor, gdy go silnie umiejscowimy w przeznaczonym nań przecież miejscu) zanika po 2-3 latach, traci swoje właściwości i należy ją wymienić na nową – z tubki wyciska się jej odrobinę niczym ziarenko ryżu, po czym rozprowadza równomiernie po całej górnej warstwie układu scalonego (vide link).
www.youtube.com/#HowTo

Mój poprzedni „klajster”, jak nazywam owe cudeńko, właśnie zakończył swój żywot, ponieważ objawy braku były bardzo dokuczliwe: duży hałas z wentylatora, dziwne piski, no i naturalnie wzrost temperatury w budzie, czyli wewnątrz obudowy. Chciałem po prostu wyciągnąć wszystko, żeby uprzątnąć cały ten bałagan po działaniach sprzedawcy w sklepie (dałem blaszaka do złożenia 2,5 roku temu – wybrałem komponenty i po sprawie; wiem, że mój błąd). Potraktował on mnie niezbyt elegancko, toteż mieszanina była z najgorszego materiału, jaki można w ogóle dać, a mianowicie pasta epoksydowa z żywicą jakąś tam na dodatek (dobra ma drobiny srebra lub złota w zawartości mieszaniny).

Podczas wyjmowania sprzętu obie części się normalnie ze sobą skleiły, dalej oderwały mi się nie tak jak powinny, więc pozłacane końcówki (piny) zostały w socket'ie i tyle. Długo szukałem kogoś, co by mi przywrócił procka do stanu pierwotnego. Zrobiłbym samodzielnie, aczkolwiek nie posiadam na własność lutownicy z cienkim grotem (nieraz można ją spotkać w warsztacie jubilera, zegarmistrza albo złotnika – żaden nie chciał się podjąć naprawy, nieudacznicy).

W końcu znalazłem – za 120 PLN gościu musiał jednak użyć swoich narzędzi; nawet mikroskop (sic!) był potrzebny, bo inaczej nie dałoby rady. Męczyłem się przez 2 tygodnie bez peceta, ale jak widać ciągle żyję i mam(y) się całkiem nieźle. W każdym razie nie polecam nikomu takich przeżyć. Nigdy więcej podejrzanych sklepów albo serwisów. Następny blaszak sam sobie złożę, bowiem tak będzie zdecydowanie najlepiej.

13 komentarzy:

  1. no to widzę kolega ma podobne doświadczenia jak ja;) mój złomek niestety dokonał żywota, bo kiedy dokonałam tej trudnej sztuki wyszarpania radiatora czy jak to tam się nazywa( takie żeberkowane co leży na procku, a raczej się do niego przyspawało z powodu temperatury, i dokonałam tej sztuki nie uszkadzając nic!) oczyściłam procek i zaopatrzyłam go w nowy klajster, umieściłam ponownie w odpowiednim miejscu ten żeberkowy złom, zamontowałam nowy wentylator płyty głownej, odkręciłam puszkę rozdzielacza i powyczyszczałam te futrokurze które tam były nieodkurzane chyba od nowości złomka(bo dostał mi się w spadku od znajomych,a muszę powiedzieć, że jak rozkręciłam tę puszkę, to niemal na siłę musiałam ją rozłupywać tak skutecznie była zarośnięta) to mnie podkusiło, żeby jeszcze chociaż zaopatrzyć w smarowanie wentylator od karty graficznej,bo rzęził okropecznie, taki mini mini, którego nigdzie nie mogłam dostać, i to był mój błąd, bo jak już go oczyściłam i nasmarowałam to chyba przedobrzyłam, zamontowałam wsio,włączyłam i zrobiłam małe bum, zawyło, zaiskrzyło i się okazało, że chyba kropelka oleju zrobiła zwarcie na płycie głównej... złomek dokonał żywota, a ja chodziłam w załobie długo, długo, bo na dysku zostały ważne dane, a na inwestycje w kieszen do owego, którą można podpiąć do lapka kasy nie było... i tak stoi sobie złoemk obok mojej prawej nogi lat już kilka, bo serce mnie boli kiedy pomyślę, że muszę go wyrzucić... zanim moje glany dokonały żywota na śmietniku minęło dobre 4 lata, musiały swoje odleżeć w bucianej szafce, złomka czas na udanie się do krainy wiecznych procesorów chyba jeszcze nie przyszedł;)może łudzę się, że kiedyś go naprawię? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Kiedyś miałem podobne problemy z dyskami u siebie i kupiłem konwerter dysku ata+sata na "jednym z największych portali aukcyjnych w Polsce" za jakieś 30zł. Jeżeli dysk nie został uszkodzony mechanicznie to myślę, że dało by się jakieś dane z niego odzyskać. Instrukcja jest prosta, z resztą po wtykach wiadomo, co i gdzie można podłączyć. Tak mnie naszło, jak czytałem Twój komentarz. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. ciesze sie ,ze udalo Ci sie naprawic swoj komputer
    dla mnie ta cala wspolczesna mechanizacja to czarna magia

    dziekuje za mila wizyte i slowa,ktore pozostawiles
    milego dnia zycze
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  3. nie przecze ,dobrze Ci sie skojarzylo ,tego rodzaju wlasnie stare piosenki chodza za mna ostatnio,latami ich nie slyszalam,przypominaja mi dziecinstwo,a byly ulubionymi utworami mojej Mamy ,ktora przedwczesnie zmarla i tylko caly czas zachodze w glowe dlaczego pojawiaja sie ostatnio w mojej pamieci
    moze ta deszczowa u mnie zima tak na mnie dziala ,nie wiem

    pozdrawiam cieplutko przy niedzieli i powiem Ci ,ze zrobilo mi sie bardzo milo,ze tak Ci sie wlasnie skojarzyly moje slowa ulka

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję się - nie zauważyłam różnicy. I przyznaję się również, że niewiele z tej notki zrozumiałam, bo ja na procesorach, to znam się jak Steven Seagal na balecie. Ale cieszę się, że naprawa przebiegła pomyślnie i wszystko lata już :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Swojego pierwszego kompa złożyłem sam i bardzo miło to wspominam. Z resztą właśnie z niego teraz pisze. Jak na "muzealną architekturę", śmiga całkiem fajnie. Nie odczułem jakieś zmiany w Twoim pisaniu. Poza tym ludzie są przyzwyczajeni, że piszą bez polskich znaków np. w smsach. Poza tym bardzo jestem ciekaw takich historii z komputerami w tle z racji "zboczenia zawodowego". Muszę przyznać, że miałeś masę "szczęścia", skoro nóżki zostały w gnieździe. Ale (bez żartów) szczęście to miałeś kompletne w momencie, kiedy znalazłeś magika z lutownicą punktową. Bo to już nie jest serwisant, to jest MAGIK. Takie naprawy bardzo rzadko się opłacają, a ryzyko uszkodzenia procka, masz o wiele większe niż to, że lew Cię zje kiedy wejdziesz na jego teren. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  6. dzieki za pozyczenie czasu na sluchanie muzyki i cieple slowa
    pozdrawiam pieknie
    milego poniedzialku ulka

    OdpowiedzUsuń
  7. obecnie plyty winylowe powracaja do lask ,moja corka dostala taka od kolegi na urodziny,tylko nie moze jej przesluchac,poniewaz nie posiadamy adapteru
    Czeslaw Niemen powiadasz,to pieknie
    zycze wielu milych muzycznych
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  8. co prawda to prawda,niech zyje internet,chociaz ostatnio i on jakos u mnie sie zawiesza,ale mam nadzieje ,ze to tylko przejsciowe
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  9. musze Tobie powiedziec,ze dales mi do myslenia
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  10. co prawda,przejmowalam sie pierwszym siwym wlosem,jednak z czasem nabralam pokory ,jak widze nie tylko ja mam z tym problemy , moj maz tez podcina wlosy tak krotko ,jak ty ,masz racje wtedy siwych nie widac
    odnosnie chleba ,co by nie mowil ,to w zyciu duzo sie kreci dookola niego,wiesz mialam dziadka , ktorego wojna i glod tak nauczyly,ze zawsze w domu musial miec cztery bochenki w zapasie,babunia z nim cale zycie o to walczyla,po co jesc czerstwy,jak mozna kupic swiezy,ale dziadek byl uparty i robil swoje
    pozdrawiam cieplutko ulka

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznaję, nic nie zauważyłam:) tak zgrabnie wystukiwałeś te wszystkie ogonki i kreseczki:) gratuluję cierpliwości i zgrabnego paluszka. też niedawno miałam przejeścia z lapem (jak może pamiętasz), wymienili mu to i owo, 'ciało' ma to samo ale jakiś taki inny jest pomimo, że już go 'umojiłam':)
    W tym miejscu pytam-jak po pączkowym szaleństwie? jeśli coś gdzieś Ci się odłożyło to...reklamacji nie przyjmuję;) zapraszam za to na fitness:)
    Łączę się z Tobą w radości, niech współpraca z kompem układa się długo i pomyślnie:) Pozytywnie zakręconego łykendu!

    OdpowiedzUsuń
  12. to mnie pocieszyles ,ze to tylko zima ,thanks
    pozdrawiam kolorem granatu
    trzymaj sie cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń