sobota, 6 lutego 2016

Sun is shining...

Bob Marley.
Tego gościa chyba nie muszę nikomu przedstawiać, bo wszyscy go znają, albo przynajmniej kojarzą jako osobę, która niejako stworzyła pewien bardzo rozpoznawalny rodzaj muzyki. Dlaczego o nim akurat teraz piszę? Ano urodził się on właśnie 06.02.1945 r. Z owego powodu na Jamajce wielce prawdopodobne jest, że mają ludziki dziś wolne od pracy, ze względu ogłoszonego święta narodowego, nazwanego oczywiście od jego imienia. Cała biografia oraz dyskografia znajduje się w odnośniku na początku tej notki.

Wiadomo, skąd pochodził, toteż jeżeli ktoś chciałby sobie więcej poczytać o Jamajce polecam ten oto link. Każdy życzyłby sobie, aby tam zamieszkać, choćby tylko ze względu na klimat. Najlepiej spodobałoby się tam raczej chyba wszystkim facetom, gdyż na tej wyspie zupełnie legalnie, co najważniejsze, destylarnie rumu codziennie tłoczą hektolitry wspaniałego trunku oraz dodatkowo uprawiany jest tytoń - nie ulega wątpliwości w jakim celu, prawda. Żyć, nie umierać normalnie (sam jestem niepalący, za to miałbym na sprzedaż).

Zawsze jednak istnieje ciemna strona medalu, ponieważ niewolnictwo niby zniesiono już dawno temu, ale na 100% znalazłoby się jakieś niedozwolone praktyki, prowadzone przez tamtejsze firmy i tubylców, czyli wyzysk nadal kwitnie (hm, czyżby kolejne podobieństwo do pozostałych krajów w tamtym rejonie świata? zastanawiające).

Skoro pierwszym skojarzeniem na dźwięk słowa Karaiby zwykle bywa: ciepło, słońce, czysta woda w morzu, itp., zatem w takim razie zapraszam na wycieczkę (może być również palcem po mapie lub w wyobraźni) do wspomnianego wyżej kraju. Zapinamy pasy i startujemy za ocean!

14 komentarzy:

  1. szkoda,ze nie urodzilam sie na Jamajce ,pasuja mi takie klimaty,
    teraz pale jak smok
    i ta muzyka urocza

    to mam rozumiec ,ze nie tylko mnie ogarniaja wspomnienia,aby do wiosny ,u mnie juz nawet rozkwitly drzewa takim bladorozowym kwieciem,nie wiem czy to czeresnie ,czy to wisnie,ale to tylko 1500 km od Polski,a Pani Wiosna jest szybka ,wiec trzymaj sie cieplo,juz blizej niz dalej


    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  2. a i potomkowie Boba też nieźle sobie radzą;) https://www.youtube.com/watch?v=ikzQmC3S-mE
    klimat Jamajki bardzo by mi służył i te przydomowe hodowle;) bo za rumem nie przepadam;)i coś w tym wszystkim jest, bo kiedy włączylam Bobowe is this love, to od razu wylazło słońce zza chmur:)https://www.youtube.com/watch?v=CHekNnySAfM

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, rozmarzyłam się nieźle przez tę Jamajkę, Karaiby i słońce. A tu zima i jutro z rana do roboty. Co za życie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. No z tymi marzeniami to praaawie trafiłeś. Ale tylko prawie. Nie mam auta :( Więc płyta, jak tylko ją kupię, wyląduję w odtwarzaczu pokojowym :)

    OdpowiedzUsuń
  5. aj tam ,oj tam na pewno potrafisz ,powiem Tobie szczerze ,ze wczoraj po Twoim wpisie caly dzien nucilam sobie te piosenke Boba Marleya ,ktora wspomniala SZA w swoim komentarzu ,thanks
    granatowego poniedzialku zycze
    pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam gościa, a jakże:) mam 2-płytowy album 'The best of', a jego rytmy kojarzą mi się z Karaibami i tym wszystkim o czym napisałeś w notce. miło się czasem tak pobujać. słońce, plaża, morze... dobry drink i cygaro (albo jakieś inne zioło żeby lepiej poczuć klimat)- nie mam nic przeciwko temu:) mogę nawet zostać rastafarianką.Póki co zostaję po tej stronie oceanu, jutro mardi gras u nas zwany ostatkami. muffinów już nie mam:( ale do śledzika mogę zaproponować moje skromne towarzystwo;)
    Aie une semaine magnifique et ensoleille!

    OdpowiedzUsuń
  7. dziekuje i milego dnia zycze
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  8. Ok:)ponieważ rybka lubi pływać to łapsnę coś % i pojawiam się by wspólnie celebrer la fete d'hareng:)
    Zauważyłeś subtelną w pisowni i wymowie ale katastrofalną dla życia różnicę między 'poisson' a 'poison'? To wyobraź sobie teraz minę Ciccino gdy chciałam mu zaserwować poison...
    Doux mardi gras!

    OdpowiedzUsuń
  9. jak nie jak tak ,sluchajmy muzyki ,tanczmy,to nic ,ze sroda popielcowa,to chociaz tak w srodku wewnetrznie ,bo zycie jest takie krotkie

    ciesze sie ,ze spodobalo Ci sie to moje pisanie ,jest mi niezmiernie milo

    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  10. ciesze sie ,ze podoba sie Tobie moj nowy blogowy wizerunek ,tylko ta notka ostatnia taka malo wiosenna,ale puscily mi nerwy i wyszla taka niezaplanowana, bo ja to cierpliwy czlowiek jestem ,ale do czasu,kazdy ma jakas pojemnosc
    milego dnia w otoczeniu slonca i ulubionej muzyki zycze
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mi było potrzeba takich klimatów dzisiaj! Humor mam trochę wisielczy, może trochę się poprawi :-) Odnośnie Twojego ostatniego wpisu o komputerach i mojego o porządkach... Zacząłem robić porządki w kompie jakiś tydzień temu. Część rzeczy przeniosłem na inne partycje. Z resztą chciałem się uporać w tym tygodniu. Dosłownie wczoraj dysk, z którego przenosiłem dane, klęknął i już nie wstał. Pół Terabajta poszło się... Na szczęście to nie dysk systemowy. Chciałem porządków to mam. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  12. I znowu Pan się gdzieś zapodział;) więc albo poniosły Cię te jamajskie rytmy gdzieś na koniec świata albo śledzik Cię osłabił:) a ja się pytam czy głowa popiołem posypana pszę Pana?;)
    Beaucoup de joie, de beau sourire et de soleil pour aujourd'hui, demain et dimanche!

    OdpowiedzUsuń
  13. coz ,zycie bywa zaskakujace ,ale to dobrze,bo inaczej byloby nudno
    pozdrawiam cieplo moj wirtualny Przyjacielu,trzymaj sie cieplo,milego dnia,pozdrawiam kolorem granatu ulka

    OdpowiedzUsuń
  14. No właśnie, dysk poszedł w momencie kiedy robiłem kopię. Mam jeszcze kilka pomysłów na wydobycie danych, ale nie mam pojęcia czy się to powiedzie. System jeszcze wykrywa dyski, ale nie mam do nich dostępu. To jest dysk, który ma chyba z 6 lat, więc myślę, że to po prostu ze starości sektory rozruchowe mi poszły. Dysk przepracował ponad 15 tys. godzin. Kiedyś to się musiało stać. Poza tym myślę, że nowy system go dobił.
    A z porządkami - nienawidzę wycierać kurzu :-D Dla mnie to nudna i syzyfowa praca. No ale jak trzeba to trzeba. A co do wszystkich rzeczy, jeszcze mam jakieś pierdółki, które "może mi się kiedyś przydadzą" i płyty, które mają po 15 lat.

    Odnośnie zdjęcia, to marzę o takim biurku, niekoniecznie w korpo i niekoniecznie od razu na stanowisku prezesa. Ale duże biurko do swojej pracy z najbardziej niezbędnymi rzeczami jak najbardziej przywitam z otwartymi ramionami. Na razie mam to co mam i muszę to uszanować.

    Aha, masz wielkiego plusa za zamianę czcionki na blogu. Czyta się o wiele przyjemniej.

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń