niedziela, 10 kwietnia 2016

Post office...

Paczka.

Wysłałem w poniedziałek pakunek zawierający (no bombę to nie, ponieważ wtedy nie mógłbym pisać tego tekstu ze względu na długotrwały pobyt w pewnym miejscu odosobnienia) kilka rzeczy dla mojego brata, o które upomniał się podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej. Powiem tylko 1 zdanie: gdybym potrafił, to sam zawiózłbym bez żadnego gadania i pośrednika, jakim jest w tym przypadku krajowy przewoźnik, czyli Poczta Polska.

Nieraz zastanawiało mnie, dlaczego wszyscy tak mocno narzekają na ich usługi, dopóki sam się na własnej skórze nie przekonałem. Otóż przesyłka miała pójść za granicę, bo tam obecnie rezyduje moje osobiste rodzeństwo, zatem trzeba dać im trochę więcej czasu na dostarczenie. Ciekawe tylko ile, gdyż każdy chciałby swoje zamówienia otrzymywać szybko, ale niestety robić nie ma komu.

Którąkolwiek firmę tego typu nie wybrać większość ma swojej ofercie tzw. tracker, czyli narzędzie do śledzenia na stronie internetowej, lecz jest ono marnej jakości – nie podaje dużej ilości danych, a wręcz przeciwnie nawet zatrzymuje je dla siebie bez udostępnienia osobom trzecim albo niepowołanym.

Specjalny komunikat napisałem jako reklamację, niby jak inaczej miałem zrobić skoro w WER-ach w całym kraju pracują IDIOCI oraz DEBILE/KRETYNI nieznający się tudzież nieorientujący w temacie topografii Polski (brak obawy o stosowanie takich określeń), podczas gdy sam nie mam żadnego zajęcia w ogóle wcale.

Ciężarówka ode mnie z Pruszcza Gdańskiego (duża sortownia tam została wybudowana) pojechała w całkiem innym kierunku niż stolica, skąd wiadomo, że odchodzą samoloty z ładunkami przeznaczonymi dla Polaków, kiedy ktoś ma coś dla kogoś z rodziny mieszkającego właśnie w zachodniej Europie czy dalej, np. za oceanem. Pojazd ten został skierowany na trasę do...Szczecina (sic!), skąd później (minęły bezpowrotnie 2 dni psu wiecie gdzie) odesłano fracht do Warszawy.


Pojęcia zero oraz konia z rzędem temu, kto zgadnie czemu obrano taką drogę, a nie po sznurku, czyli autostrada i wio! Ciężko zrozumieć, jakiś absurd normalnie, w jakim celu jeździć z cargo na paletach po całym kraju, choć transport towarów powinien odbywać się w miarę płynnie przecież, prawda.

Dziś rano spojrzałem do sieci: bagaż prawie już dotarł do miejsca przeznaczenia, jutro zapewne zostanie doręczony do rąk adresatowi. Denerwuje mnie niekompetencja i brak myślenia w pracy przez tamtych ludzi. Jeśli ja odwaliłbym taką manianę, wówczas na 100% kierownik wręczyłby mi odpowiedni papierek (czytaj: zwolnienie z pracy), natomiast reszta ludzików pozostałaby nietknięta w żaden sposób. Brawo sprawiedliwość społeczna!!!

www.youtube.com/#AutoPromocja
www.youtube.com/#TakJestNaprawdę

9 komentarzy:

  1. no popatrz Pan, a ja miałam podobnie tyle że z firmą irlandzką, nie pamiętam jej nazwy bo to moja koleżanka wysłała dla mnie, ale okazało się, że paczka wróciła do niej mimo iż opatrzona w adresata byłai to podwójnie;)a co do naszej rodzimej poczty pl. to narzekć nie mogę, albowiem kiedy do niemcowa słałam, pod holenderską granicę, to myślałam, że jak za króla ćwieczka wołami 3 tyg będzie szła, a ona szła niecałe 3 dni wraz z dniem nadania:)co uważam za prędkość światła:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeh, ale przynajmniej wiesz, że bagaż zbliża się coraz bardziej do miejsca przeznaczenia. Pamiętam, jak ja kiedyś czekałam na zamówione słuchawki i kiedy zgłosiłam się do sprzedawcy, okazało się, że moje słuchawki zostały dostarczone i ja nawet podobne je odebrałam (według poczty oczywiście, bo ja nijak sobie tego nie przypominam). Na trackerze też było to zaznaczone, ale kod pocztowy dostawy dziwnie się nie zgadzał z moim. Sprawa nie została rozwiązana, bo poczta twierdziła, że zadanie zostało wykonane, a sprzedawca miał to wszystko gdzieś. A one, te moje słuchaweczki, gdzieś tam są...

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tą pocztą jak widać jest różnie. Jak zamawiam jakieś rzeczy, to w kraju przeważnie idzie w granicach 48h, więc nie narzekam. Przyzwyczaiłem się. Czy to idzie przez Kozią Wólkę to mnie już nie obchodzi. Najważniejsze żeby paczka znalazła się we Wrocławiu i już jestem spokojny. Poczta musi konkurować z inPostem i wszelkiego rodzaju firmami kurierskimi (wiadomo). Te systemy powiadomień są takie jakie są. Nie biorę ich w sumie do końca na serio, bo są czasami zbyt duże różnice w czasie i lokalizacji. Patrzę tylko i wyłącznie wtedy żeby zobaczyć czy jakiś punkt już został "osiągnięty". To i tak jest lepiej niż było, bo jeszcze kilka lat temu, przed komputeryzacją po prostu się czekało. To ciekawe jak ludzie przyzwyczajają się do tych nowych rozwiązań. Jakby to zabrać to nagle byłby wielkie halo. Bo lepszy jest strzępek informacji niż jego brak. Tak niestety działa nasz mózg.
    I jeżeli chodzi o mój region, widzę poprawę. Przede wszystkim, że zwykły list nie idzie tydzień albo dwa tylko maksymalnie 3-4 dni. W opcjach priorytetowych jest jeszcze szybciej. Kiedyś zamawiałem coś z Gdańska i towar pocztą przyszedł w 22 godziny. Dla mnie wtedy, to było mistrzostwo świata.
    Patrzę na to z takiej perspektywy, ponieważ sam kiedyś dowoziłem różne rzeczy. Ale nie, nie pracowałem jako kurier. Widziałem jak ludzie byli zaskoczeni i mówili - "tak szybko?" lub "kur... dlaczego tak długo!?". Nie chcę tutaj nikogo bronić. Tydzień to dużo czasu i faktycznie paczka mogła pójść szybciej. Ale z drugiej strony wiem, że logistyka dostarczeń paczek lub innych rzeczy rządzi się swoimi prawami. Dobrze, że już paczka ma bliżej niż dalej.
    Pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co, napisałeś bardzo fajne zdanie, że w Polsce "prawo własności jest bardziej święte od Biblii". Bardzo trafne spostrzeżenie, bo coś w tym jest, że ludzie bardzo się identyfikują ze swoimi rzeczami. Ja się staram właśnie tego oduczyć, bo widzę, że to mi nie służy. Wiesz, niepotrzebny stres i te sprawy.
    A co do pracy to złożyłem swojego czasu CV do firmy, która szuka ludzi (z moimi kwalifikacjami) do oddziału w Gdańsku. Jeżeli w przyszłości coś miałoby być, to może kiedyś się miniemy na ulicy :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzisz cher ami, PP to pogrobowiec, relikt zamierzchłej przeszłości:) i chyba nie znam osoby, która nie miałaby jakiejś przeprawy z tą szacowną instytucją, a teraz i Ty dołączyłeś do tego grona:) też taką miałam, analogiczną do tej z 2. komentarza od góry. udało mi się nawet zmusić nadawcę do złożenia reklamacji i po co? PP twierdzi, że paczkę mi doręczyła. ba!nawet sama ją odebrałam (nie wiem jakim cudem bo byłam wtedy za granicą i miał ją odebrać C. ale nie zrobił tego bo paczka nie doszła) PP jest wg siebie ok bo w papierach wszystko gra, a ja nie mam ani pieniędzy ani książki. może idzie do mnie jakąś okrężną drogą i teraz czytają ją pingwiny na Antarktydzie i dojdzie za 50 lat? wtedy ogłoszę to Teleexpresie jeśli TVP będzie jeszcze istnieć bo ja na pewno dożyję;)
    pożyczam jak najmniej tak absurdalnych sytuacji w życiu, ciesz się wiosną:)

    OdpowiedzUsuń
  6. hm jeszcze jeden dowod na to ,ze nawet firma przesylkowa moze nauczyc cierpliwosci,ale najwazniejsze ,ze w koncu przesylka dotarla szczesliwie
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  7. mysle,ze cierpliwosci uczymy sie cale zycie
    dziekuje za sloneczko mnie rowniez sie przyda
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  8. Mieszkam w Niemczech. Wielokrotnie otrzymywałam paczki z Niemiec po 3-4 dniach zwykła pocztą... ale ci się coś zbuntowali i ostatnio dotarła do mnie przesyłka po prawie 2 tygodniach... Nie mam pojęcia od czego to zależy, ale takie coś potrafi trochę wkurzyć

    OdpowiedzUsuń
  9. A dziękować Monsieur:) dzieje się dużo dobrego i złego, ogólny rachunek wychodzi na +, a przecież o to chodzi:) defibrylator rzeczywiście może być potrzebny bo ostatnio daję swojej pikawce nieźle do wiwatu więc miej go pod ręką;) do wakacji jeszcze trochę ale...przewodniki już się piszą;) pożyczam słonecznego weekendu:) może nawet da się poplażować;)

    OdpowiedzUsuń