sobota, 21 listopada 2015

Birthday party...

Urodziny.
Ten okropny dzień, który każdy człowiek ma (na całe szczęście) tylko 1 raz w roku, dla mnie wypada jutro. Z przodu cyfra 3, a dalej niestety nie powiem, bo czuje się z tym źle; obciach po prostu i tyle. Piszę więc właśnie teraz, ponieważ jutro znów będą: sztuczne uśmiechy (jak głupi do sera – moja rodzicielka zawsze tak mówi), telefony, itp. Złość mnie ogarnia niesamowita.

Zacznę od początku. Dziś po południu dowiedziałem się od osoby dobrze mi znanej, że nie może się ze mną dogadać, ze względu na odmienne zdanie w KAŻDEJ sprawie lub temacie. Zwyczajnie nie ma jakiejkolwiek kwestii, w której moglibyśmy się zgodzić oboje na 100%. Dostało mi się też porównanie do panów D. Tuska i J. Kaczyńskiego, choć ciężko zgadnąć powód. Z czego obie podane sytuacje wynikają nie wiem, ale podejrzewam, że „niezgodność charakterów”, jak się ładnie określa na papierkach rozwodowych.

My mother również potrafi swojemu synowi, czyli me, nieźle dokopać. Przyczyna błaha i prozaiczna: zjadłem wszystkie ciastka, które przyniosła do domu ze względu na ich szybki termin przydatności do spożycia (nadzienie kremowe jako wypełniacz odśrodkowy). Poleciła, abym udał się ponownie do sklepu w celu nabycia nowych, świeżych, co skwitowałem oczywiście odmową (oglądałem mecz w tv).

Wk**w mam totalny, jeszcze gdy sobie przypomnę, iż:
- nie mam pracy i prawa jazdy kat. B, które jest wymagane dla większości ogłoszeniodawców (a przecież zawsze chciałem jeździć, ehh...),
- cierpię na brak lepszego wykształcenia, co pozwoliłoby mi wyrwać się ze slumsów oraz rynsztoka w jakim tkwię od dawna,
- sąsiad z góry (przypominam, że mieszkam w bloku z lat 70. ubiegłego wieku) nap******a codziennie elektronarzędziami, gdyż jak się wyraził: „mam w końcu upragniony urlop, toteż przeprowadzam zaległy remont mojej chałupy”,
- lokator naprzeciwko mojej hacjendy żyje na tzw. całorocznej bańce i wraz z bratem ciągle się najpierw wzajemnie karmią wódką albo innym alkoholem, następnie idą spać, a po przebudzeniu okładają pięściami i kopniakami, że niby 1. od tego 2. więcej wypił.

Wymienione to zaledwie wierzchołek góry lodowej, a naprawdę ogarnia piszącego powyższy tekst (moi) nic jedynie pusty śmiech i bezradność w stylu: WTF? What am I doing here? Żałosne, prawda? Yeah, come on, you can laugh now, if you really want/need to do it.

Corocznie gram sobie kilka razy, żeby nie zapomnieć skąd pochodzę, ten oto kawałek. Zmiany żadnej nie oczekuję, więc tak samo, jak autor utworu mówię tylko jedno słowo: dzięki.

4 komentarze:

  1. Ok. To wszystkiego najlepszego! :) Jak przeczytałem tą notkę, mój dobry znajomy mi się przypomniał. Niedawno się ożenił. Pracę jakąś ma, ale ostatnio budę dla psa w niej robił do domu, więc tak się tą pracą przejmuje. Co roku sukcesywnie dobija do tej 3-jki z przodu. Jeszcze został mu rok. Cierpi na to, że nie czuje się spełniony i ustabilizowany. Chciałby robić coś kreatywnego, a ciągle robi to co musi robić. Trochę się o niego boję, bo dojdzie gość do 40-kilku lat i odleci z powodu kryzysu wieku średniego. Poza tym podobnie miałem, że 3 lata pod rząd w okolicach moich urodzin coś się musiało dziać takiego, że przez cały następny miesiąc pytałem się wszystkich "co się jeszcze może spier..."? W końcu nie dalej jak wczoraj powiedziałem sobie - szkołę jakąś tam skończyłem, ale i tak jestem na dnie. Co mam do stracenia? Pozdrawiam. Dużo zdrowia i wytrwałości życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. za 8mies. będzie u mnie już 4 z przodu i.... nic ponad się pewnie nie wydarzy, bo o moich urodzinach to niewiele osób pamięta, chociaż mam ze śmiaciem jak głupi do sera spokój... sąsiedztwo w miarę ok, tyle że ja mrę od środka i też się pytam, no ja się pytam WTF is this i co ja tu robię? tyle że odpowiedź nie nadchodzi i pewnie nie nadejdzie jeszcze dłuuuuuugo... 100lat życzyć Ci nie będę, ale pożyczę odmiany na lepsiejsze! niech się karta odwróci na tę właściwą:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah, la vache! je suis en retard mais je te souhaite bon anniversaire! mam nadzieję, że takie właśnie były n'est pas?
    wiem, że już po imprezie, że poniedziałek i że wcześnie... ale wyciągam coś mocniejszego bo przecież trzeba wypić Twoje santé!
    urodziny mimo woli (a w pewnym wieku jakby bardziej) zmuszają człowieczka do refleksji i zadumy nad swoim losem, a bilans wychodzi tak sobie. też to znam. chociaż teraz nie mam na co narzekać (ale zawsze przecież znajdzie się coś;)), a 3 z przodu pożegnałam jakiś czas temu to jeszcze jakieś 10 lat temu było u mnie nieciekawie i cieniutko w każdym względzie. wszystko zmieniło się w jednej chwili. i Tobie tego życzę-odmainy losu na lepszy. nie trać nadziei, miej oczy i uszy otwarte by nie przegapić życiowej okazji.
    Dzięki mon ami za miłe słowo u mnie:) Mamma ma się nieźle, paluszki się goją.. czego chcieć więcej?;)
    I Tobie, Wam pożyczam zdrówka i wszystkiego dobrego:)
    Keep calm & have a great week!

    OdpowiedzUsuń
  4. Quel temps fait-il aujourd'hui chez toi? chez moi il y a un peu de la neige et il fait froid:( tres froid. beurk! przydałoby się coś z prądem na rozgrzewkę ale ponieważ jestem grzeczna i wzięłam sobie Twoje słowa do serca, dziś tylko... inka na mleku;) poza tym musiałam sprawdzić co też nawypisywałam, że ze śmiechu spadłeś z krzesła:) bien... to ja jestem, tzn. byłam 'retard'. śmiech to zdrowie-wiadomo- więc nie zaszkodzi. ale jeśli coś sobie potłukłeś przy upadku to...mea culpa.
    Chłopaków JW i JB znam dobrze:) bywają u mnie przy różnych okazjach. a i bez okazji też. wpadli i wczoraj bo dowiedziałam się, że w niedzielę znowu zostałam ciocią. a dokładnie to jakąś ciocio-babcią czy jakoś tak... nie rozumiem tych rodzinnych zawiłości.
    Et pour toi aussi, encore une fois- bonne semaine et sourire pour chaque jour:) Couvre-toi bien! c'est l'hiver:)
    Coucou!
    p.s.muszę Ci się do czegoś przyznać. przepraszam Cię ale...niechcący usunęłam Twój komentarz:( przeczytałam, a potem kliknęłam coś nieuważnie i...stało się:( oczywiście od razu użyłam kilka razy tego zaklęcia na 'f' ale było już za późno. nie gniewaj się, pliiiiis.

    OdpowiedzUsuń