sobota, 12 grudnia 2015

A very annoying song...

U każdego z osobna na pewno już rozpoczął się okres przedświątecznego kupowania prezentów, żeby później obdarować nimi rodzinę i pozostałych różnych ludzików, np. znajomych. Do rejestru zakupów można by jeszcze dopisać jakieś inne przedmioty, które widać się przydadzą lub będą potrzebne. W tym celu większość (jeśli nawet nie wszyscy) jedziemy do sklepów wielkopowierzchniowych, ponieważ tak jest szybciej, wygodniej (do czego służy internet?) oraz ogólnie mamy pod ręką przysłowiowe „mydło i powidło”.

Ja też ostatnio odwiedziłem (czytaj: dzisiaj) taki obiekt i myślałem, że zwymiotuję płacąc pieniędzmi przy kasie za zakupione towary, bo ile razy da radę zagrać tą/tę samą nutę w odstępie zaledwie kilkunastu minut. Rozumiem, że zacięła się maszynka do odtwarzania krążków CD, zwana potocznie szafą grającą, ale nikt niestety nie naprawił w porę (nóż w kieszeni dawno się sam otworzył, a jakże) i to już była lekka przesada. Madame A. całkiem niedawno napisała, jaki utwór jest maksymalnie denerwujący, czyli na tzw. cenzurowanym, zatem nie powtórzę, tylko wstawiam go na dole tego wpisu jako pierwszy w kolejności do posłuchania (nie wierzę, że to napisałem).

Evergreen jak się patrzy (30 roczków od wydania robi swoje), ale cóż, takie pokręcone obecnie mamy czasy, że właściciele sieci handlowych chwytają się rozmaitych tricków, aby przyciągnąć do swoich włości możliwie największą liczbę klientów, jakiej nie ma konkurencja naturalnie. Gdyby nie zagrano tego mdłego hiciora sprzed lat kilkudziesięciu, to mniemam uważają oni, iż Gwiazdka mogłaby się w ogóle nie odbyć oraz ewentualnie od razu spisać ją na straty.

Kolejne porównanie przychodzi mi do głowy, że sprawa z tym „czymś” ma równoległe powiązanie z filmem pt. „Kevin sam w domu” (beznadziejny tytuł – trzeba było zostawić oryginał; kto go tak dziwacznie przetłumaczył i kim był zlecający?[sic!]), a ten przecież nie schodzi z ramówki corocznej nadawcy nigdy w wiadomy dzień, prawda. Protestowali ludzie, w celu przywrócenia z powrotem na antenę, kiedy się okazało, że ta stacja zamierza raz na zawsze pozbyć się i uśmiercić problem. Skoro w mediach pojawiają się wzmianki dotyczące obu wymienionych, zatem należy się przygotować na nadciągające szaleństwo świąteczne.

Nie pojmuję natomiast, jakim cudem ów numer stał się nieoficjalnym hymnem Bożego Narodzenia. Ma tyle cech łączących, co np. drzwi z lasem. Smutny kawałek jakkolwiek nie spojrzeć na tekst, a mimo znajomości odpowiedniego języka obcego ludności się nadal podoba (chyba ze względu na wpadającą w ucho i rytmiczną melodię). Z tej oto racji przypomniał się dawno niegrany nr 2 i 3 na poniższej liście. Uczucie identyczne, ale klimat niewłaściwy (brak śniegu i „magii” wydarzenia; jedynie głośno myślę sobie). Zmiany nawyków i przyzwyczajeń raczej ciężko oczekiwać.

2 komentarze:

  1. a chciałam szepnąć, że ja jestem model, który gra kolędy w lipcu! a co! wolno mi!:) to taka reakcja alergiczna na ten cały bożonarodzeniowy kicz... no nie lubię... nie lubię i już! przerażają mnie zwykłe zakupy codzienne, przez to całe zamieszanie z pozyskaniem klienta, a co dopiero na chwilę przed Wigilią... spazmów dostaję jak kupuję chleb i stoję w kolejce, pół godziny w małym sklepiku, a już całkowicie mnie mdli i mam odruch sprzężeniowo-zwrotny kiedy za plecami słyszę cyt." wesołych świąt, gdzie się Pan kurwa pchasz"... ech... aby to jakoś przeżyć i Sylwestra (bez TV, bo kolejna papka z karaoke na wolnym powietrzu i wybór między złym,a złym)

    OdpowiedzUsuń
  2. Absolutnie! bez jednego i drugiego świąt być nie może;)chociaż Kevin przez te lata się stoczył, a song stał się wq....jący na maksa:) sprawdziłam. hicior trącił już myszką gdy ja byłam młoda (że piękna i szczupła-nie wspomnę) a to dawno było... once upon a time- jak w baśni.
    Do świąt przygotowuję się po swojemu, w swoim tempie. to co dzieje się w tv czy sklepach zwyczajnie mnie przytłacza i odbiera chęć na cokolwiek.
    Pierników jeszcze nie napierniczyłam bo...o tym u mnie. życzeń świątecznych też jeszcze nie zostawiam bo mam nadzieję, że jeszcze się 'zobaczymy', przylezę do Cię z nimi i z piernikami:) na razie i na przekór-bo śniegu wciąż brak- alleluja!i do przodu:) miłej reszty tygodnia!

    OdpowiedzUsuń