piątek, 4 grudnia 2015

St. Andrew's day...

Voodoo.

Wszyscy chyba w życiu słyszeli kiedykolwiek o tego typu obrzędach religijnych. Tak, to prawda, na całym świecie znajduje się rozproszona rzesza wyznawców tego kultu, o czym możecie przeczytać po otwarciu powyższego linka.

Nawiązuje do tego, gdyż nie dalej jak prawie tydzień temu w nocy z niedzieli na poniedziałek były Andrzejki i (być może) ktoś przelewał gorący, roztopiony wosk do misy z zimną wodą w środku (kiedyś częściej; teraz prędzej stearyna ze świec) przez otwór wielkiego klucza, żeby sprawdzić jaka czeka go niespodzianka w nadchodzącym przyszłym roku.

Rytuał ten podany mogą jedynie wykonywać kobiety, gdyż panowie mają w celu ustanowiony odrębny czas, a mianowicie kilka dni przed tym wydarzeniem są imieniny Katarzyny, tj. 25 listopada i w przeddzień faceci również mogą sobie powróżyć, jeśli chcą oczywiście, chociaż większość pewnie zacznie się śmiać mówiąc, iż w XXI wieku nie bierze się za dobrą monetę zabobonów jak dawniej.

Prawda czy nie, istnieje przepowiednia dla każdego i tylko od tej osoby zależy, czy uwierzy w dane proroctwo lub nie. Zapytacie, co łączy te oraz pozostałe przeróżne dziwne misteria? Otóż są to znaki. Dla nas jest czymś normalnym, że parafina leci strumieniem do miednicy, a inny człowiek powie, że ów omen ma cudowne właściwości, o których nikomu się nie śniło wcale, nawet gdyby był filozofem.

Nie wiem, czemu utarło się jakoś, że szaman albo magik koniecznie musi pochodzić z wioski afrykańskiej; ot, zwykły przesąd i tyle. Ongiś „straszyło się” nimi niegrzeczne dzieci, co miało skłonić je do zaprzestania biegania tudzież pokrewnych, niespokojnych zachowań. Osobiście brzydal ze mnie niczym zielony, tłusty ogr z pewnej znanej animacji, więc przekazuję już Wam poniższy oto kawałek. Proszę się nie bać, video stworzone jedynie na potrzeby promocji srebrnego krążka CD.
www.youtube.com/#VoodooPeople

4 komentarze:

  1. Jakże miło sobie przypomnieć, żem patronką jest cnotliwych mężczyzn (o ironio), a sama diabła mam za skórą haha :) a i scenka filmowa mi się przypomniała, gdzie kilka pań w miasteczku Estweek leje wosk:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha :D Podpisuję sie pod komentarzem sza... :) A "Katarzynki" świętuję na swój własny i prywatny sposób, który z wróżbami niewiele ma wspólnego.
    Co do szamanów - no w końcu dzieci trzeba czymś straszyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Voila Monsieur...Pan tu o andrzejkach i katarzynkach, a ja pytam czy w mijającym roku grzeczny był i dostał prezent od tego z brodą? ja nic nie dostałam, nawet rózgi stąd wniosek, że strasznie niedobra byłam:( Na voodoo się nie znam ale czasem po ciężkiej nocy wyglądam jak zombie i sama siebie straszę:) we wróżby nie wierzę, a to podobno klucz do ich spełnienia...przy czym za dobrą wróżbę się płaci, za złą dziękuje-wtedy się nie spełni.swego czasu bardzo lubiłam 'Czarownice z Eastwick':)))i sama taka wiedźmą chciałam być chociaż niekoniecznie po to, żeby robić kuku mężczyznom;)
    Pozdrawiam, dorzucam paczuszkę katarzynek bo wiem, że lubisz słodkości i życzę dobrego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ano...to paradoks ale tak właśnie jest, że ocieplenie klimatu i związany z tym szereg wzajemnie powiązanych zjawisk koniec końców prowadzi do zlodowacenia. I nie trzeba dopatrywać się tu teorii spiskowych, zresztą za cienki bolek ze mnie żeby je roztrząsać, po prostu ziemia w swym żywocie przechodzi kolejne cykle geologiczne. i tyle. chciałabym jeszcze skoczyć na Malediwy zanim zaleje je woda, a to się może stać już za chwilę. no i chciałabym zobaczyć fiordy:) wiem, to Norwegia ale przecież niedaleko Finlandii:) a tam w miasteczku na R. mieszka ten święty od prezentów:) chociaż... podobno ten prawdziwy pochodził z licyjskiej Myry gdzie był biskupem czyli był...Turkiem. troche mi to nie pasuje do idei świątecznej;) ale nie ma co marudzić, byle do lata i ciepełka:)pożyczam wesołego łykendu:)

    OdpowiedzUsuń