niedziela, 8 maja 2016

No haunted past again...

Spectre.

Nie wiem, czy komuś zdarzyło się cokolwiek podobnego jak ja wczoraj znikąd z powietrza otrzymałem w kształcie co najmniej bomby, ale postaram się to wytłumaczyć możliwie w sposób najprostszy. Związku z obecną pracą (jeszcze, chyba nawet prawie) żadnego, chociaż nigdy nic nie wiadomo. Podobno kłopoty i nieszczęścia chodzą stadami, a w moim przypadku pachnie już normalną plagą szarańczy lub całym stadem komarzyc (bowiem sezon na grilla uważam za otwarty).

Mam nadzieję, że każdy był na majówce i odpoczął na maxa, ile się tylko dało, bo ja niestety musiałem iść w ubiegły poniedziałek do pracy, ponieważ kierownik sam sobie wziął wolne, ale resztę współtowarzyszy niedoli również koniecznie skutecznie wrobił w poranne nieludzkie wstawanie. Rozumiem, że jestem na tzw. okresie próbnym, lecz majówka jest dosyć specyficznym okresem laby i każdemu się należy odpoczynek, choćby pracował jedynie przez ostatnie 2 tygodnie (własne mniemanie; 1 dzień nikogo nie zbawi).

Robota, którą wykonuję, kojarzy mi się z efektem deja vu – niby gdzieś wcześniej już widziałem i powtarzalne czasami zjawisko występuje ogólnie w przyrodzie, zatem czekam na błąd w Matrixie. On tam istnieje, czuję go, natomiast za żadne skarby świata ciężko go stamtąd wydostać na zewnątrz (skubany stawia opór) i powtórzyć do znudzenia, aż zwymiotuję lub oddam całkiem przypadkiem w toalecie.

Druga rzecz taka, iż może zabrzmieć zupełnie nieprofesjonalnie – ot dziwna sprawa, gdyż mam wrażenie jakbym pracował w rządzie, np. Sejm, Senat, itp. budynki w stolicy. Dlaczego? Tworzenie oprogramowania i późniejsze czerpanie z tego korzyści majątkowych (czytaj: sprzedaż, czyli zarabianie pieniędzy) to trudne oraz bardzo żmudne zadanie – w firmie nikogo nie obchodzi, ważny nakręcający się niczym budzik samoczynnie biznes tudzież robienie każdej czynności „na kolanie” bez przemyślenia, wiadomo o co chodzi. Trochę mnie wkurza takie podejście, ale skoro nikt się nie sprzeciwia, zatem ciche przyzwolenie wita.

Zapytacie o część wspólną filmu (polecam, piosenka też podoba mi się) o przygodach fikcyjnej, lecz legendarnej postaci James’a Bond’a z tekstem napisanym powyżej, prawda? Wyjaśniam zagadnienie. Otóż wczoraj odwiedziłem lokalny sklep w celu nabycia drogą kupna nieco żywności i napojów – powiecie, że zwyczajna czynność, przecież wszyscy przy łykendzie wyruszają na łowy aby napełnić lodówki i żołądki.

Gdy przechodziłem pomiędzy regałami zobaczyłem dziewczynę – tę/tą samą, która podpisała mój cyrograf (była pracownica dziekanatu z uczelni) orzekający o skreśleniu mnie kiedyś dawno temu z listy studentów. Dotarło wtedy do mnie, że właśnie od tamtego momentu zaczęło się całe moje życiowe pasmo niepowodzeń. Wmawiam sobie głupio albo wręcz przeciwnie, ale na świecie nie ma czegoś takiego jak przypadek.

Dylemat obecnie mam w głowie, bo znaków wcześniej żadnych nie było, że zbliża się ku mnie jakiś bliżej nieokreślony kataklizm. Ciekawe, czy coś jeszcze gorszego może moi spotkać, bo wiem, że akurat w moim przypadku jest to nieuniknione.
www.youtube.com/#Trailer
www.youtube.com/#MainTheme

8 komentarzy:

  1. no ja chyba durna jestem, bo nic a nic nie zrozumałam poza tym, że w matrixie sie cos zrypalo i nie mają majówki... :( mój mózg chyba jeszcze śpi...

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja jestem w Elblągu, a ściślej pod nim :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bywa, że na szczęśliwy ciąg dalszy trzeba trochę poczekać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no Monsieur, rzeczywiście matrix;) tak to zaplątałeś, zagmatwałeś, zamataczyłeś, że nie będę udawać, że rozumiem o co kaman:) Wiem tylko, że nie żaden kataklizm ale wszystko co najlepsze teraz przed Tobą, a w ostatnim tygodniu jest szansa na zaległą majówkę:) też na nią liczę bo pierwsza nie wyszła tak jak planowałam:(
    Bonne chance mon ami:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak chcesz znaleźć jakieś kłopoty to je znajdziesz, gwarantuje :-) A tak na poważnie - moim zdaniem, mogę być trochę szorstki teraz - nie szukaj dziury w całym. Mnie raz skreślili, raz sam odszedłem.

    Wszystko zaczęło się od matury, którą zdałem z pomocą ówczesnego ministra edukacji, który dzisiaj jest mecenasem, cholera wie gdzie. Wiedziałem, że jestem dobrym uczniem i sobie jakoś poradzę. A tu "dup" z bejsbola... Faktycznie nie wspominam tego zbyt miło i mam wiele pretensji do siebie. Bo przecież chciałem mieć "czystą" maturę bez jakiejkolwiek pomocy.

    Po bardzo "udanych" studiach, poszedłem do szkoły policealnej, później na inną uczelnię. Wszystko zdałem. Maturę poprawiłem.

    Kiedyś faktycznie zdarzało się tak, że kilka lat pod rząd, w okolicach moich urodzin, coś się działo. Miałem jakieś takie combo, które jakoś specjalnie nie cieszyło. W pewnym momencie zaczynałem się pytać sam siebie, co mi się w następnym roku przytrafi. W pewnym momencie coś się uspokoiło.

    Nie wiem czy kojarzysz taką osobę jak Krzysztof Gonciarz. Akurat dzisiaj oglądnąłem jeden z jego najnowszych filmików na yt i on powiedział tam jedno fajne zdanie, na sam koniec produkcji - "Jak się napi..ala, to nawet jeśli nie wychodzi, to wychodzi". Myślę, że jest to dobry cytat na podsumowanie tego co pisałem wyżej* ;-)

    Co do majówki. Taa.. okna umyte, kwiatki posadzone, dywany wytrzepane. Po tyle jeżeli chodzi o ten temat.

    A co do wytwarzania oprogramowania. Wiesz, że programiści to osobny rodzaj ludzki ;-) Pytanie, czy masz wokół siebie pasjonatów czy takich, którzy słyszeli, że na Javie można duże pieniądze zarobić, bo jest "modna".

    *Choć w sumie taki "kozak" jestem, a wciąż roboty szukam :-P

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za słowa wsparcia :-) Natomiast jestem z tego kręgu, który uważa, że jednak mężczyźni czasami powinni popłakać. Oczywiście nie zawsze, bo to jest po prostu słabe. Mam przykład w rodzinie, że brak płaczu może się przyczynić do głębszej deprechy, więc wiem mniej więcej z czym to się wiąże. Na razie moja sytuacja wygląda tak - kompletnie nic mnie w tym kraju nie trzyma. Ani praca, ani znajomi, ani rodzina, ani kobieta (teraz już ex na moją własną prośbę). Dużo rzeczy zaczyna mnie drażnić, mimo że nic takiego się nie dzieje i są to przykładowo zwykłe czynności. Poza tym mam wrażenie, że nie rozmawiam, tylko wydaję dźwięki, których inni nie rozumieją i zrozumieć nie chcą.

    Nie chcę nic materialnego. Chcę tylko trochę empatii i zrozumienia. Świat mi się nie zawalił w jeden dzień. To jest proces przynajmniej 10-letni.

    Film widziałem kilka razy. Jak pamiętam na początku jakoś mi nie podszedł, dopiero później jak zacząłem do niego wracać, to stwierdziłem że jest całkiem spoko.

    Praca, pracą. Gratulacje Ci się należą, że sam to zrobiłeś. A co do "kolegów" z pracy. Cóż, wszędzie się znajdą jakieś "rodzynki". Najczęściej chyba między programistami. Mnie śmieszył kiedyś kawał typu (i jego pochodne) - Ilu programistów jest potrzebnych do wykręcenia żarówki? Żadnego, bo to problem hardware-u. Czy to jest śmieszne dla przysłowiowego Kowalskiego? To jest pytanie retoryczne. Może to też jest jakiś problem...

    Na koniec powiem, że ta "wyższa" kultura, czasami mnie po prostu męczy. Myślę czy nie zrobić notki o tym.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej no, zawsze może gorzej, ale zawsze może też być lepiej! I tego myślę należy się trzymać. A przeszłość i tak wróci, zawsze wraca, kiedy się najmniej tego spodziewasz. Tylko trzeba jej pokazać, że teraz już tak naprawdę nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że sława szkieletora sięga jak kraj długi i szeroki:) a ja przyznaję, że bardzo go lubię. może dlatego, że stoi odkąd pamiętam, a może dlatego, że to prawie mój równolatek. niestety życie nie obeszło się z nim zbyt łaskawie. teraz znowu-nie pamiętam, który to już raz- ma szansę na nowe życie... pożyjem, zobaczym co z tego wyjdzie;)
    A tak Senior:) marzy mi się odpoczynek i wiesz...ma już całkiem realne 'kształty', jeszcze chwila cierpliwości i fru:) życzysz sobie suwenir? proponuję butlę sherry;)
    Dobrego tygodnia amigo:)

    OdpowiedzUsuń