wtorek, 17 maja 2016

Not an extraordinary place to work...

P2.

Obecna praca kojarzy mi się z poprzednim zakładem, gdzie spędziłem trochę czasu, a właściwie go zmarnowałem. Niestety nie mogę podać Wam nazwy, jaką nosi ta firma, gdyż 1. ciągle funkcjonuje i ma się całkiem dobrze, sprawdziłem, 2. niechęć do tworzenia kryptoreklamy oraz 3. ktoś kto tam nie pracował wcześniej nigdy nie zrozumie, o czym mówię. Ja doświadczyłem tego na własnej skórze, choć naturalnym jest, że wcale mi było po drodze z owym zagadnieniem.

Dlatego wymyśliłem sobie takie właśnie określenie i już. Miejsce, w którym się znalazłem, bardzo nijakie, bo niczym się specjalnie nie wyróżnia w pierwszym rzucie oka albo szkła kontaktowego, ani też super zajefajne, na tyle, żebym mógł je komuś polecić w ramach składania aplikacji na obojętnie które stanowisko. Wady? Proszę: nieustanna rotacja i zmiana załogi (przysłowiowe rękawiczki), niedopracowane usługi oraz produkty (oprogramowanie i urządzenia do niego), brak wszelkiego typu szkoleń, nawet tych podstawowych, czyli wprowadzających.

O ironio, dalej nie zamierzam wymieniać (lenistwo), ponieważ każdy może powiedzieć, że tak wygląda codzienność wszędzie dookoła oraz czego ja chcę, skoro w końcu zajęcie (prowizoryczne rzecz jasna) posiadam. W dotychczasowym wszystko było wypisz wymaluj (niby) identyczne. Prawie kopia 1:1, gdyż tam współtowarzysze pomagali nowicjuszom się ogarnąć z różnymi sprawami.

Tutaj natomiast tematy są postawione na głowie, do głosu dochodzą zupełnie nieprzemyślane rozwiązania, co nadzwyczaj przysparza o ból głowy podczas szukania sposobu obejścia danego problemu, np. w momencie odbierania telefonu od klienta. Do tego dołożyć wystarczy jeszcze miliard opcji poukrywanych tudzież niewidocznych gołym okiem dla zwykłego, typowego „user”-a, itd. i wówczas katastrofa. Mógłbym wyliczać w nieskończoność.

Wiem, że nikt nic nie mówił o błahym kawałku chleba, lecz przynajmniej można by jasno, wyraźnie i drukowanymi literami najlepiej wyjaśnić co się z czym je (prowadzenie za rączkę=trywializm, czy znacie inną metodę?), aby uniknąć w przyszłości wpadek i kompromitacji. Trudno, ciężko mi stwierdzić ile takie błądzenie po omacku potrwa – mam nadzieję, że dosyć prędko się skończy, gdyż chyba firmie i mi również zależy na tej samej rzeczy, innymi słowy czasie.
www.youtube.com/#JobTest
www.youtube.com/#MyComputerWorksLikeThis

4 komentarze:

  1. no to cierpliwości pożyczam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh, no niestety w obecnych czasach tak naprawdę ciężko o profesjonalizm i sensowne warunki zatrudnienie. Ale! Są i plusy - skoro na chwilę obecną masz zatrudnienie i nie musisz martwić się o codzienne wydatki, może poświęć więcej czasu na szukanie czegoś, co stanie się prawdziwym, wartościowym zajęciem na stałe :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka dni zbieram się do tego komentarza, bo nie mam pojęcia co Ci napisać. Myślę, że w każdej pracy są jakieś "czarne owce", czy po prostu szefostwo jest zorientowane na "wyrabianie normy" byle jak, byle tylko żeby było, bo klient potrzebuje. A pracownik jest od pracowania, a nie dyskutowania.
    Sam mam teraz takie (powiedzmy) zajęcie, gdzie gość chce żeby się zajął grafiką, reklamą i sprzedażą. I wiesz co... nie jestem "człowiekiem orkiestrą". W Polsce jakoś tak się przyjmuje, że dany pracownik oprócz swojego zawodu, potrafi jeszcze zrobić kilka innych rzeczy. No albo robimy coś naprawdę dobrze, albo robimy prowizorkę. Skoro przez 50 lat komuny się udawało to teraz się nie da? Wnerwia mnie coś takiego.
    Na pewno każda firma jakąś swoją kulturę pracy, w którą trzeba się "wgryźć". Chyba, że się nie da to chyba wiadomo - jak najszybciej tworzyć jakąś "poduszkę finansową" i szukać dalej. Chyba nie ma nic gorszego niż zgadzanie się na warunki pracy, której nienawidzimy.
    Tobie mogę pożyczyć spokoju i opanowania.
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś tak mi smutno po lekturze tej notki. Chcę napisać coś mądrego ale nic takiego nie przychodzi mi do głowy:( Więc może tak: dobrze, że nie podałeś nazwy pracy bo musiałbyś napisać, że notka zawiera lokowanie produktu. A nazwanie jej 'zakładem' powoduje, że nie kojarzy mi się dobrze ale za to jednoznacznie i podejrzewam, że tak właśnie się w niej czujesz:( Bingo Señor, zgadłeś:) ostatnio España u mnie na tapecie i tym razem też. Pozdrawiam majówkowo i...nie daj się!

    OdpowiedzUsuń