niedziela, 25 września 2016

The autumn is already here...

Jesień.

Od kilku dni mamy tą/tę porę roku, chociaż zimy takiej stricte mroźnej jaką każdy zna, przynajmniej z lat minionych, ostatnimi czasy wcale nie było, więc można stwierdzić, że trwała ona do okresu wakacji, który skończył się niedawno. Liście co prawda jeszcze tkwią na gałęziach drzew, ale niedługo pewnie spadną i dzieciaki znowu będą mogły nimi szeleścić (sam też chętnie skorzystam z okazji, a jakże).

foto: internet
Najbardziej cieszę się, że kolejny raz działkowicze zaczną w końcu palić listowie, chociaż to niezbyt wspaniały pomysł, bo należałoby zapełnić nimi worki wykonane z tworzywa sztucznego i oddać zakładom utylizacyjnym, ale kto przejmowałby się tego typu detalami (oprócz strażaków oczywiście). W każdym razie bardzo lubię zapach dymu, jaki wówczas się unosi w powietrze, w przeciwieństwie oraz całkowitym odróżnieniu od np. letniego grilla. Czy aż taki mocno zdziwaczały jestem albo tylko mi się wydaje? Ktoś inny ma podobnie, a lekarza akurat brak na sali? Zastanawiające.

Wiosną i latem nikt nie myśli o tym, co było kiedyś, bo zwyczajnie nie ma na owe głupstwa czasu. Każdy wtedy korzysta z dobrej pogody, chyba że pada deszcz. Następnie natomiast przychodzi ten magiczny czas zadumy nad czymkolwiek sobie pomyślimy. Cofamy się jakby w czasie i rozważamy, co byłoby gdyby...ehh, pomarzyć zawsze wolno. Piosenki również nawet mają wolniejszy rytm, zatem czas zanurzyć się w nostalgii (byle płytko, ponieważ ciężko później z głębin się wydostać z powrotem na powierzchnię).
www.youtube.com/#AutumnLeaves
www.youtube.com/#TheTale

5 komentarzy:

  1. nie słońce me! to tylko wycinek z życia, taka jedna noc z cyklu " karaibskie noce Zombie Sza..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i zniknęło! a tyle sięnamęczyłam, żeby ci komentarz wcześniej zostawić :( buuuu

      Usuń
  2. Czytając ten wpis od razu przypomniałem sobie... ten pierwszy kawałek, który wrzuciłeś :-) Muszę gdzieś dorwać cały album. Pewnie na alledrogo będzie kilka sztuk. Jakby nie było, jest to album, który jakoś przewijał się przez moje uszy przez większość liceum. Może dlatego taki mam do niego sentyment :-)

    A co do tego jesieni. Jesień spoko. Szczególnie w słoneczne dni, kiedy na niebie nie ma ani jednej chmurki i błękit świetnie zlewa się z tymi kolorami, które są na drzewach. Mam jakiś sentyment do tego widoku.

    A co do palonych liści. Jest to jakaś opcja, natomiast żyję sobie w takim miejscu na Ziemi, że ten dym da się kilka razy w tygodniu wyczuć i nie robi to mnie większego wrażenia.

    Ja zawsze byłem zdania, że skoro mieszkam blisko lasu to oddam naturze to co jej - czyli liście lądują w lesie. Z resztą z tego i tak prędzej czy później robi się ściółka, więc myślę, że jest to chyba najbardziej "eko" z tych wszystkich sposobów na liście.
    Jednakże zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma taką możliwość.

    Pitolenie się z workami, hmm.... u mnie ostatnio też weszły worki (niestety) w używanie. Z 6-8 dużych worków idzie na "dzień dobry". Nie lubię tego robić.

    Pozdro! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzisz, amigo...jak w piosence Fasolek 'każdy ma jakiegoś bzika':) Ciebie kręci zapach palonych jesiennych liści, ja-zwłaszcza teraz-wolałabym zaciągnąć się jakimś innym ziołem, a liście rzucić na kompost albo zachować do okrycia roślinek na zimę żeby nie zmarzły. Pamiętasz pewnie, że nie przepadam za jesienią. Zresztą...za latem też już nie bo nagrabiło sobie strasznie na samym finiszu. W ogóle teraz jestem na NIE. Ale wiem, że Bieszczady najpiękniejsze są właśnie jesienią, a ja najbardziej lubię klony bo ich liście o tej porze roku stają się złote, a kobiety (w odróżnieniu od dziewczyn) lubią złoto, a nie brąz;)
    Dzięki mon ami za zrozumienie i wszystkie 'misiaczki' pocieszenia. Już nie tonę bardziej w smutku ale jeszcze nie wypływam na powierzchnię. Cudownej jesieni!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym "coś za coś" bywało różnie. Przeważnie było za "dziękuję" nawet w młodych latach. I też tak się zdarzało, że trzeba było to kilka razy robić, po przecież nie można było poczekać, aż wszystkie liście spadną... Dodam tylko, że teren obok domu nie należy do najmniejszych... No ale nic, nie lubię grabić liści, źle mi się kojarzy :-P
    A co do płyty - dzięki za propozycję, natomiast mam taką niepisaną zasadę, że jeżeli krążek po prostu mi się podoba, to chcę go w oryginale. Choć pewnie podobnie jak ok 40% - 50% (na oko) osób w Polsce, święty w tym temacie nie jestem. Mimo wszystko traktuje to jako - "Dzięki za ten fajny krążek i tą pracę, którą włożyłeś w to co mogę teraz usłyszeć. Z chęcią dam Ci kasę za to". Nie oznacza to oczywiście, że mam wszystko w oryginale, bo niektóre ceny są zaporowe, lub po prostu krążki w PL są niedostępne. Dlatego cieszę się z tego spotify czy yt, bo można sobie posłuchać różnych rzeczy od czasu do czasu :-) Aha no i radia internetowe też dają radę :-) Kopie są spoko jak nie chcesz uszkodzić oryginału, a np. w aucie by się coś przydało :-) No chyba, że masz usb czy aux czy cokolwiek, co teraz montują w zestawie dźwiękowym. Pozdr! :-)

    OdpowiedzUsuń