piątek, 28 października 2016

The Blue Screen Of Death...

BSOD.

Zagadka na kolejne 24h: czy mieliście normalny dzień? Chodzi mi o taki zwyczajny, kiedy występuje tylko i wyłącznie niczym niezmącona radość z tego, że w końcu jest piątek po całotygodniowej harówce (zresztą jak co 7 dni przez cały rok)? Jeśli tak, to w porządku. Nie ma już chyba gorszej rzeczy niż rozpoczęcie pracy przy komputerze w godzinach, gdy normalni ludzie jeszcze przeważnie śpią, a na przebudzenie dostaje się właśnie tytułowy tzw. niebieski ekran śmierci, który ma dziś swoje małe święto.
foto: en.wikipedia.org
Pół biedy, jeśli restart peceta albo laptopa przyniesie pożądany rezultat, czyli bezproblemową dalszą część pobytu w znienawidzonym jednakże przez każdego miejscu. Gorzej, gdy trzeba niestety zapytać wujaszka Google o rzekomą przyczynę pojawienia się owego komunikatu i zabrać się do przeszukiwania czeluści sieci w celu odnalezienia potencjalnego rozwiązania problemu.

Owe zjawisko może mieć miejsce z bardzo błahego powodu, np. źle zaktualizowany system, sterowniki do poszczególnych urządzeń/programów lub cokolwiek innego, toteż nigdy nie wiadomo kiedy go ujrzymy. Dawniej bywał on częstym bywalcem użytkowników Okienek lub Makówek, ale obecnie prawie w ogóle niewidoczny, ponieważ zapewne programiści wzięli się w końcu do swojej roboty i unicestwili wspomniane cudeńko na amen. W Linuxie również można go wywołać, o czym możecie przeczytać tutaj.

Spieszę również donieść, iż gdyby ktoś miał 28 października ekstremalnie ciężki czas spędzony w robocie, wówczas nie odbył się ten maraton bez powodu. Można sobie zrzucać winę na różne rzeczy, ale jedno jest na 100% pewne: nie lubimy się denerwować. Dziś więc także panaceum na przynajmniej niektóre bolączki – Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów. Przyda się on wszystkim, a najlepiej takim oto ludzikom, co mieli właśnie dziwne przejścia z niesfornym sprzętem. Nieszczęścia chodzą przecież stadami. Uff, dosyć mam, a Wy? Teraz czas na piknik, jeśli wiecie co mam na myśli oczywiście! Polecam!:)
foto: demotywatory.pl
 

4 komentarze:

  1. ;) no to piątunio, a właściwie sobota wita ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, wiesz mi że jest coś gorszego niż blue screen. Przyjeżdżasz do pracy autem i za chwilę okazuje się, że w oponie masz 6 centymetrowy nit, który zachowuje się jak kiepski bramkarz przy podrzędnym pubie. Wypuszcza wszystko, wpuszcza bardzo mało, o ile w ogóle. Gdyby nie szybka reakcja "wartownika" przy bramie z samego rana, to mogłoby być o wiele gorzej. Mi się to nie stało co prawda, ale wiem jak to jest - (w końcu 2 gumy w 10 dni do czegoś zobowiązują;-)). Wkurza mnie coś takiego, więc pomogłem koleżance z pracy. Tak po prostu :-)

    Co do samych blue screenów zgadzam się, że potrafią mrozić krew w żyłach. Choć podobno czerwone podświetlenie przycisku "power" w xbox 360 (lub 720) oznaczało dosłowną "śmierć urządzenia". Z tego co wiem, przeważnie wyskakiwał, po złym zarządzaniu pamięcią operacyjną lub rejestrami. Oczywiście sprowadza się to do tego co piszesz - błędy aktualizacji, sterowników, softu itd. Wiadomo :-) Jednak nie zgodzę się, że problem został kompletnie zażegnany. Blue Screeny istnieją dalej, tylko zamiast wyrzucać kod z pamięci, system wypluwa planszę z "ludzkim" komunikatem dla użytkownika i minką :-(. W końcu "Winda" też musiała się stać bardziej "User Friendly". Mechanizm jest ten sam - przeważnie złe zarządzenie pamięcią operacyjną.

    Ostatnio piątek smakuje dla mnie jak whisky z colą. Szczególnie po godzinie 18... Czy cieszę się, że przyszedł piątek? Dobrze, że jest, ale nie tęsknię za nim tak mocno jak inni (może jeszcze praca mnie nie nudzi... :-P). Co prawda jest po piątku, więc pożyczam udanego weekendu! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnośnie "łychy" to chyba zaczynam przymykać oko na te wszystkie sprawy z cyklu "co powinien prawdziwy mężczyzna" ;-) Nie zrozum mnie teraz źle - lubię patrzeć na tych wszystkich "samców alfa", którzy piją czystą whisky i się strasznie po tym krzywią "w imię zasad", a gdzieś "po kątach" łoją colę lub coś innego na "popitę", aż im uszami wychodzi. Moim zdaniem bardziej męskie jest przyznanie się do pewnych nazwijmy to "ułomności" niż robienie czegoś, bo tak wypada. Wiem, że powinno się pić bez, ale kurcze bardziej smakuje mi z dodatkiem :-) Dziękuję za szklaneczkę, również pożyczam już nalaną :-) Tylko w moim przypadku nie przed pracą, bo dojeżdżam autem ok. 12km, poza tym jakiś taki "chuch" niewdzięczny człowieka ogarnia ;-) Udanego tygodnia :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hola mi amigo:) guess who's back?;) blue screen zdarzyło mi się zobaczyć parę razy i za każdym razem zastanawiałam się czy to aby nie wina tego żelastwa co mam w sobie i które trzyma mnie w kupie;) Widzisz, minęło dużo różnych 'dni'(mignął mi gdzieś po drodze i dzień menopauzy;))a ja zdążyłam wyjechać i wrócić, pożegnać się z blogiem i wrócić tu bo zrozumiałam, że lubię to miejsce i moich czytaczy, a wielu-w tym Ciebie-nawet bardzo:)Notka u mnie...straszna więc może nie czytaj;)ale poprawię się od następnego razu. Dzisiaj piątunio:)A kawa chyba nie sprzyja uspokojeniu zszarganych nerwów więc keep smiling & drink...juice with me:)Enjoy your weekend my friend!

    OdpowiedzUsuń