sobota, 5 listopada 2016

A very big bottle of wine...


Pierwsze pytanie będzie bardzo proste: czy piliście wczoraj, dziś jakiś alkohol? Sprawdzam tylko, ile prawdy jest w takim stwierdzeniu, które wszyscy zapewne znają, że nasze społeczeństwo „przesiadło” się z mocnych trunków na zdecydowanie słabsze. Picie piwa, whiskey lub wódki zatem obecnie passe, natomiast do głosu dochodzą pozostałe, np. cydr, wino, likiery, itp. Jeśli fałszuję, wytknijcie mi błąd.

Nie znam nikogo, kto zaprzeczyłby, że będąc jeszcze w szkole podstawowej odmówił komuś namawiającemu, że się z nim nie napije. Identyczna sytuacja była przecież także z tzw. szlugami, czyli papierosami. Jasne i zrozumiałe, że wszystko dla ludzików, lecz trzeba mieć umiar, bo w przeciwnym wypadku może się to źle skończyć; wiadomo o co chodzi.

Gdyby zrobić takie badanie dla jakiejś wybranej grupy testowej, tzn. stwierdzić jaka płeć pije więcej i dlaczego, to wierzcie mi lub nie, wyniki byłby co najmniej dziwne. Jedno rozumie się samo przez się: nie wylewamy za kołnierz, a wspaniale, pięknie i najlepiej byłoby posiadać coś takiego jak dałem w trzecim linku pod tym tekstem, zwłaszcza chyba faceci. Potwierdzam, ja również.

foto: demotywatory.pl

Aktualnie, przynajmniej u mnie, występuje taka pogoda butelkowa – nic tylko patrzeć przez okno oraz wznosić toasty za jak najszybsze ponowne przybycie wiosny i lata (ku znieczuleniu się i poprawie nastroju własnego też). Znacie to uczucie może? W każdym razie nie polecam, bo po głowie chodzą wtedy różne myśli, ot choćby takie właśnie jak ta jedna tutaj powyżej, tj. aby coś naskrobać. Dlaczego więc wspominam o tym?

Wczoraj był Dzień Taniego Wina. Nieźle się nawet zgrało, bo zaczął się dodatkowo łykend („za bezpieczny”). Sikacze, to są te najgorsze siarkowe (yuk!) i najtańsze zarazem. Głownie kupuje je znana sklepikarzom klientela, dla rozrywki oraz redukcji napięcia oczywiście. Założę się o jakiekolwiek pieniądze, że kojarzycie tychże (przeważnie) panów, stojących przed obiektami handlowymi i proszącymi o pomoc w kupnie „lekarstwa” na syndrom dnia następnego. Trudno mi jednoznacznie zakomunikować: pić albo nie pić… poddajcie się próbie sami. Powodzenia!:)
www.youtube.com/#DobrePolskieKino
www.youtube.com/#TakJestCoRoku
www.youtube.com/#CudownaFlaszka

5 komentarzy:

  1. od lat nie pijam żadnych alkoholi i nie mam poczucia,że coś mnie omija... więc chyba nie jestem odpowiednim "ekspertem" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. U było tak jak pisałem wcześniej - whisky z colą. Choć wina też mogę się napić - mam jakieś swoje ulubione szczepy. Co do "siarko-frutów" to miały, mają i będą mieć swoich amatorów. Wiadomo jak jest popyt, to jest podaż. Parę ładnych lat temu chciałem spróbować tego "korbola" (kto za młodu nie próbował...). Spróbowałem, wiem jak smakuje. Wolę jednak swoje "wynalazki" ;-) Oczywiście w granicach przyzwoitości, bo pijaństwa nie uznaję, a kaca nienawidzę. Życzę spokojnego tygodnia! :-) Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Picie whiskey jest passe ?
    Serio ? 😨
    Wino nie jest.
    To ja jestem współcześnie staroswiecka. Pije jedno i drugie.
    Raczej nie często, ale nigdy przypadkiem.
    Zawsze muszę mieć ochotę i muszę lubić to co pije - nie angażuje się w takie zabawy z "marszu "
    Buziak .

    OdpowiedzUsuń
  4. O! to z białym winem jest tak, jak z czarnymi jagodami, które są czerwone gdy są zielone;) Ha, to ja jestem passe...ale z musu:) zawsze wybiorę mocny trunek. 'słabsze' też lubię ale...powodują u mnie ból głowy więc z dwojga złego wybieram to mniejsze zło;) a po ostatnich badaniach wieść gminna niesie, że to słaba płeć częściej sięga po napoje wyskokowe i to wcale nie te słabsze...ciekawe dlaczego?
    Pić...nie pić? w granicach rozsądku wszystko jest dla ludzi.
    Dzisiaj Dzień Jeża:) mus więc wznieść toast za jeżową pomyślność...sokiem:)
    Wszystkiego dobrego na ten nieco dłuższy weekend Amigo:)

    OdpowiedzUsuń