sobota, 23 grudnia 2017

Flashing Christmas tree lights...

Gwiazdka.

Pewnie każdy lub większość z Was dokonywała jeszcze ostatnich zakupów last minute, bo nagle „coś tam się przypomniało” lub „aby później nie brakowało” czy też „zamówione, zapłacone, więc trzeba odebrać”. Skorzystałem i ja również. W sklepie osiedlowym gdzie od lat kupuję ryby, nie tylko na różnego rodzaju dni wolne od pracy, taka oto akcja dziś się wydarzyła.

Wszedłem do wspomnianego przybytku i zgarnąłem swoje wcześniej za’book’owane zlecenie. Kiedy miałem już wychodzić, wówczas pani ekspedientka zapytała mnie, czy nie chciałbym za 40 PLN-ów dostać bonus w postaci dodatkowej siatki wypełnionej po brzegi różnymi smakołykami. Odparłem, że czemu nie i dlaczego tak tanio oraz gdzie jest ukryty haczyk.

Otóż wyjaśnienie zagadnienia proste niczym drut. Jakaś kretynka (nie waham się użyć tego określenia; dowiedziałem się tej historii właśnie od pani manager sklepu) chciała skontrolować chyba swojego lubego na okoliczność suto zakrapianej wigilii w pracy (a zgadnij o której wrócim z roboty – usłyszałem od sąsiada na schodach notabene na marginesie) i zadzwoniła na nr telefonu do owego sklepu, aby dowiedzieć się nt. tego gościa, czy on był i też ich zamówienie już wiezie do domu. Sprzedawczyni odrzekła zgodnie z prawdą i listą obecności, że nie, toteż rozmowa się zakończyła.

Po jakimś czasie ponownie telefon od tej samej kobiety – identyczne idiotyczne pytanie już drugi raz, nie żartowała; teraz chciała jeszcze żeby jej przygotować za dodatkową opłatą coś innego niż na wcześniejszym zleceniu i czy ekipa na zapleczu da radę. Otrzymała znowu zaprzeczenie nt. małżonka tudzież zapewnienie o 100% zrobieniu zadania.

foto: demotywatory.pl
Ok, minęło ponownie trochę na zegarze i kolejny dzwonek – dobrze, że kobieta za ladą się nie wnerwiła, bo tamta Karyna zza swojego iPhone’a jeszcze raz swoje pierdolamento o mężu, ale miała z nim rozmowę na drugim i na końcu sprzedająca dostała banana na twarzy, że ten już jedzie (ściema) i zaraz zapłaci za te dodatkowe rzeczy, bo inaczej „sklepowa” miałaby przecież brak pieniędzy w kasie.

Uff, kiedy 20 minut po 3. rozmowie obsługująca w sklepie myślała o zliczeniu utargu za cały dzień...tak, zgadliście – zadzwoniła młoda Karyna i oznajmiła, że nici z odbioru extra wyżerki, bo facet „schlał się jak świnia” (cytat oryginalny), nie może zatem za kółko wsiadać, a ona nie ma prawka i dziecka z kim zostawić w domu, więc niech sobie pracownica sklepu poszuka kogoś kto weźmie. Ciekawe, co ona miała niby zrobić – wyjść na zewnątrz i nakręcać przypadkowych przechodniów? B**ch please.

Wówczas pojawiłem się ja, we własnej osobie (resztę znacie z początku wpisu), uratowałem niejako całą tę skomplikowaną dość nieco sytuację. Widać na załączonym obrazku, że ludzie zamawiający coś, nie zawsze przez internet, są lekko dziwni tudzież nieogarnięci, mający czyjąś pracę za nic. Data w kalendarzu również niezdarzająca się zbyt często. Ale to podobno ja nie mam empatii.

#heheszki #takbylo #gdansk #cotusieodjaniepawla #karyna #bekazpodludzi i może trochę #pracbaza

PS. Merry Christmas 2 all of you. Wishing U best winter holidays ever. Cheers!!!
PS2. Niech każda choinka rozbłyśnie swoimi lampkami najjaśniej jak tylko potrafi.

www.youtube.com/#Lumina 
www.youtube.com/#Illuminated

3 komentarze:

  1. kurcze!!!!!! nie bawię się tak! nie napisałeś co było extra w pakunku o cenie 40zł!!!! no niech chociaż Ci smakuje! :) spokojnych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja już chyba tradycyjnie jestem w pracy w barbarianlandzie... więc nie przygotowałamnic, ale wcześniej, jakiś czas temu ugotowałam prawdziwny polski bigos... taki mały akcent na święta, bo bez bigosu to nie Boże Narodzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, fajnie. Uratowałeś komuś Święta ;-)

    U mnie w sumie było spokojnie. Mam na względzie tych wszystkich, którzy roznoszą paczki i zamawiam z jakimś tam wyprzedzeniem. Ostatnia paczka była u mnie 22 grudnia, więc wydaje mi się, że ok. Jeżeli chodzi o sklepy to się już i tak przyzwyczaiłem, że ludzie latają po nich jak "kot z pęcherzem". Jednak nic mnie tak nie wkurza jak to - wyładuje się na taśmę w kasie i jeszcze zapier... na koniec sklepu bo jednej mandarynki zapomniałem/am. A ty stoisz w tej kolejce przed takim delikwentem i czekasz na niego jak na zbawienie. Masz przecież dużo czasu i możesz trochę postać.

    Przypomniałeś mi o sytuacji jak mnie taki "Janusz" zaczepia w jednym z najpopularniejszych polskich dyskontów i pyta - "Panie, po ile to piwo?". Mówi to i stoi przed puszkami i ceną tych puszek jednocześnie... Cóż, czasami żeby coś zobaczyć, trzeba zrobić krok wstecz.. ;-)

    Akurat mamy już po Świętach, więc trzeba się przywitać z Nowym Rokiem. Po różnych perypetiach, jednak jadę do Trójmiasta. Czy Sylwestra spędzę w Gdańsku tego jeszcze nie wiem, ale ogólnie nie będę się nudził ;-) Pozdr.

    OdpowiedzUsuń